Nasza recenzja

Świt

Mądre słowa, kojące duszę linie melodyczne, wirtuozerski warsztat instrumentalny i piękny żeński wokal... - oto wizytówka katowickiej formacji Early Birds, która to właśnie wydała swój debiutancki studyjny album pt. "Świt". Album oferujący sobą 10 wyjątkowych, niezwykle klimatycznych i przepełnionych pozytywną energią kompozycji spod znaku jazzu, poezji śpiewanej i indie popu.

Zespół  Early Birds powstał z inicjatywy Martyny Kwolek, czyli wokalistki tej formacji, a także kompozytorki i autorki tekstów. To właśnie Pani Martyna przed dwoma laty zaprosiła do współpracy równie utalentowanych artystów, by oto spotkać się o wczesnej porze dnia, wspólnie porozmawiać o muzyce, podzielić się swoimi pasjami..., a następnie stworzyć muzyczny zespół z prawdziwego zdarzenia:) Dziś skład Early Birds  tworzą: Martyna Kwolek (wokal), Kuba Chojnacki (saksofon), Marcin Pater (wibrafon, marimba), Mateusz Szewczyk (kontrabas, gitara basowa), Patryk Zakrzewski (instrumenty perkusyjne) oraz Piotr Budniak (perkusja), zaś obraz ten dopełniają chórki w wydaniu Marty Fedyniszyn i Gabrieli Szymańskiej. Jak zatem nie trudno zgadnąć, tak intrygujący i niecodzienny zestaw instrumentalny musi tworzyć równie intrygującą muzykę, o czym przekonuje nas dobitnie płyta "Świt".

To wysmakowana, wyrafinowana i bardzo piękna płyta, zarówno pod kątem niebanalnych aranżacji muzycznych, jak i równie wyjątkowych partii wokalnych. Akustyczna, spokojna, momentami wręcz metafizyczna muzyka dla ciała i ducha, oparta na zdecydowanie dominującym tu jazzie, w dalszej kolejności zaś pozostałych nurtach, z popem, poezją, a nawet bossa novą, na czele. To piękne i bardzo ambitne kompozycje, ukazujące w pełni magię tworzących je dźwięków, jak i wielki talent tych artystów. I zgodnie z samą sugestią Martyny Kwolek, odnajdziemy tu charakter, klimat i magię dalekiej Skandynawii i tamtejszej muzyki, podszytej pięknem, naturą i tajemnicą z jednej strony, z drugiej zaś wielką dawką pozytywnej energii, optymizmu i jak najbardziej naturalnej radości. To ponad 50 minut wyjątkowego, pięknego i niezapomnianego muzycznego relaksu, którego nie sposób nie docenić:)

Ważną stronę tego albumu stanowią także zawarte tu teksty, które to jak wiemy stworzyła sama Martyna Kwolek. I tak znajdziemy tu zarówno angielskie, jak i polskie słowa utworów, składające się na niezwykle ciekawe, zaangażowane, mądre opowieści o życiu i targającymi nim emocjami, oczywiście z miłością na czele... To poezja słowa, często bardzo oszczędna w formę i środki, ale za to za każdym razem oferująca moc wrażeń i refleksji skłaniający nas do własnych przemyśleń. Oczywiście, słowa te nie miałyby takiej mocy i takiego niepowtarzanego klimatu, gdyby nie łagodny, delikatny, kojący głos Pani Martyny, która po prostu potrafi nim oczarowywać...:)

Album otwiera bardzo przyjemny, swingowo - jazzowy kawałek pt. "Let me fall", urzekający przede wszystkimi dźwiękami saksofonu i wokalu Martyny Kwolek. Kolejna kompozycja - "Powrót motyli", stanowi piękną, emocjonalną, przepełnioną spokojem i niezwykle klimatyczną polskojęzyczną balladę jazzową, której kojące dźwięki odprężają nas z niezwykłą mocą...:) Trzeci utwór na płycie - "My favorite things", to nieśmiertelny i niezapomniany standard jazzowy, ukazany tu w perfekcyjnym warsztatowym wydaniu, jak i również intrygującej formie aranżacyjnej, okraszonej świetnymi partiami wokalnymi w końcowym fragmencie jego rozbrzmiewania. Z kolei otwór pt. "Save it", oferuje nam bardzo różnorodną mieszkankę nurtów i stylów muzycznych, podkreślonych przewrotną i zaskakującą aranżacją, zaś przysłowiową "wisienkę na torcie" stanowi tu świetny chórek. Kolejna propozycja od "Porannych ptaszków" nosi tytuł "Way out", i do połowy swojego rozbrzmiewania stanowi ona bardzo spokojną, liryczną i emocjonalną balladę, zaś w drugiej  części bardzo energiczną, żywiołową i piekielnie dobrze zagraną kompozycję jazzową z pazurem:) Numer sześć na tym albumie należy do utworu "Just pray", utrzymanym w podobnym charakterze i klimacie do poprzedniej propozycji, z odrobinę jednak bardziej przebojowym wokalem w swojej drugiej części. Następny utwór to "Nie można zabić miłości", oparty na wyjątkowym i przepięknym wierszu Haliny Poświatowskiej, który to w otoczeniu kojących dźwięków i wyrażony za sprawą enigmatycznego wokalu Martyny, prezentuje się tu iście zjawiskowo i magicznie...  Inny charakter ma kolejna kompozycja - "Nowy Rok", będąca energiczną, żywiołową, barwną pod kątem aranżacyjnym propozycją, zachwycającą zarówno swoimi dźwiękami, jak i intrygującym wokalem, bardzo szybkim wokalem...;) Kolejny utwór nosi tytuł "Maj", i należy on bezsprzecznie do Martyny Kwolek i jej wielkiego, wokalnego talentu, który objawia się tu wielką charyzmą, lekkością i radością w wyrażaniu nie koniecznie słów, ale samych emocji....:) Album ten wieńczy kompozycja pt. "Still I rise", będąca wielce enigmatyczną, tajemniczą i przepełnioną skandynawskim klimat podróżą po świecie dźwięków, słów i znaczeń...

Debiutancki album formacji Early Birds zaskakuje swoją dojrzałością, mądrością i pięknem, zawartym w tych dźwiękach i słowach. Naturalnie, to muzyka spod znaku tej bardziej ambitnej i wysmakowanej, która nie zagości na antenach największych i najpopularniejszych rozgłośni radiowych. Niemniej jestem głęboko przekonany o tym, iż dotrze ona do tej części publiczności, która czeka i kocha właśnie taką muzykę... Serce rośnie, gdy oto widzi i słyszy się taką twórczość tak młodych, a zarazem już ukształtowanych muzyków, którzy mają dobry pomysł, odwagę i chęć do tego, by upiększać w tak wyjątkowy sposób naszą polską scenę muzyczną. Polecam sięgnięcie po album "Świt" z pełnym przekonaniem, proponując przy tym jego pierwsze odsłuchanie oczywiście przy promieniach wschodzącego, letniego słońca...

Lista utworów:

1. Let me fall
2. Powrót motyli
3. My favorite things
4. Save it
5. Way out
6. Just pray
7. Nie można zabić miłości
8. Nowy Rok
9. Maj
10. Still I rise

Komentarze: