Fani cięzkiego rocka przyjęli tę wiadomość z wypiekami na twarzy! O czym piszę? Ależ oczywiście o nowym, siódmym w kolekcji albumie studyjnym ekscentrycznego Roba Zombie. Rob we wszystkim co robi, bez względu na to czy jest to muzyka, czy kolejny film, którego jest reżyserem, wkłada w to wiele wysiłku i zawsze prezentuje swój utorowany, charakterystyczny styl.
Nie inaczej jest w przypadku albumu "The Lunar Injection Kool Aid Eclipse Conspiracy" - już sama nazwa wskazuje, że palce maczał przy nim sam Rob Zombie, który wspominał niegdyś, że nie pojmuje powtarzalnych, nudnych tytułów wydawnictw. Najnowszy krążek amerykańskiego muzyka to kontynuacja jego kilkudziesięcioletniej drogi muzycznej. Rob niechętnie zmienia swoją stylistykę i nie robi tego również za sprawą tegorocznego wydawnictwa. Nad każdym kolejnym utworem unosi się zombiakowy klimat. Trudno jednak powiedzieć, by krążek jakoś szczególnie zapadał w pamięci.
Raczej należy go potraktować jako kolejną pozycję w dyskografii Roba, nie wybitną, jednak taką, którą warto posłuchać. Chociaż całość jest zbudowana na silnych fundamentach w postaci heavy metalu, czy metalu industrialnego, to na albumie znajdziemy także wpływy innych gatunków muzycznych.
Na jednym z najlepszych utworów na albumie ("The Ballad Of Sleazy Rider") usłyszymy industrialne brzmienie przypominające dokonania zespołu White Zombie. Przyznam, że chętnie posłuchałbym całego albumu utrzymanego we wspominanej stylistyce. W dalszej części usłyszymy także nie do końca satysfakcjonujące nawiązanie do muzyki country ("18th Century Cannibals"), ale także świetne, hipnotyzujące dźwięki mrocznego bluesa otoczone głębokim, wokalem Roba ("Boom-Boom-Boom").
Wśród zaprezentowanych 17 utworów, wystarczyło także miejsca dla dźwięcznej, akustycznej ballady, która jest pewnego rodzaju oderwaniem od szybkiego tempa pozostałych numerów i momentem na zebranie energii do dalszej, intensywnej jazdy ("The Much Talked Of Metamorphosis"). Przyjemnym momentem są także nieco ponad cztery minuty spędzone z utworem "The Eternal Struggles Of The Howling Man" - ciężki, industrialny łomot jest w barwny sposób wzbogacony funkowym klimatem nawiązującym do lat 70 - tych. Z kolei kompletnie nie rozumiem niespełna minutowych wstawek w postaci "What You Gonna Do With That Gun Mama" i "The Serenity Of Witches", które nie są na albumie żadną wartością dodaną, a wręcz przeciwnie, lepiej żeby zniknęły z tracklisty.
Lista utworów
1. Expanding The Head Of Zed
2. The Triumph Of King Freak (A Crypt Of Preservation And Superstition)
3. The Ballad Of Sleazy Rider
4. Hovering Over The Dull Earth
5. Shadow Of The Cemetery Man
6. A Brief Static Hum And Then The Radio Blared
7. 18th Century Cannibals, Excitable Morlocks And A One-Way Ticket On The Ghost Train
8. The Eternal Struggles Of The Howling Man
9. The Much Talked Of Metamorphosis
10. The Satanic Rites Of Blacula
11. Shower Of Stones
12. Shake Your Ass-Smoke Your Grass
13. Boom-Boom-Boom
14. What You Gonna Do With That Gun Mama
15. Get Loose
16. The Serenity Of Witches
17. Crow Killer Blues