Nasza recenzja

Tu

Wśród artystów, którzy w XXI wieku pokazali się w różnych programach typu talent-show, trudno znaleźć równie oryginalny projekt, jak zespół LemON. W przeciwieństwie do wielu innych zwycięzców telewizyjnych przeglądów talentów, w przypadku LemONa wygrana w trzeciej edycji polsatowskiego „Must Be The Music” stała się początkiem, a nie końcem wielkiej kariery. Grupa pod kierunkiem Igora Herbuta od razu zabrała się ostro do pracy – i do tej pory nie zwolniła narzuconego samej sobie tempa!

W efekcie, zamiast rozmieniać na drobne telewizyjny sukces sprzed 6 lat i występować jako gwiazda wieczoru w trakcie małomiasteczkowych festynów, dziś polsko-łemkowsko-ukraiński zespół świętować może wydanie czwartego w swej historii albumu, zatytułowanego „Tu”. Co ważne – albumu, który pokazuje, jak bardzo rozwinął się zespół na przestrzeni tych kilku lat. Trudno go nawet porównywać z debiutanckim albumem z 2012 roku, czy wydanym 2014 roku „Scarlett” („Etiudy Zimowej” nie liczę, gdyż to był krążek o nieco innym, okolicznościowym charakterze). Podczas gdy poprzednie dzieła Igora i spółki stanowiły swoistą mieszankę soft-rocka, radiowego popu i łemkowskiego folkloru, na „Tu” odnajdziemy zupełnie inny klimat: bardziej intymny, momentami wręcz klaustrofobiczny (jak to określił sam Igor w wywiadzie dla naszego portalu). Oczywiście, nie jest tak, że dotychczas znany nam charakter LemONa zupełnie zginął. Wręcz przeciwnie, on tu jest wciąż obecny – stanowi jednak raczej podstawę poszukiwań twórczych, od której zespół rozpoczął podróż wewnątrz siebie i na zewnątrz – w najdalsze krańce świata. Poszukiwań, które doprowadziły zespół… no właśnie, gdzie? Chyba po prostu… „Tu”.

Jak powiedział sam Igor, „Tu" jest miejscem, gdzie zachodzą różne relacje – np. w utworze tytułowym są to relacje damsko-męskie, zaś w kawałku „Myśl” mówimy o spotkaniach społeczeństw, kultur czy też poglądów jako takich. Ja po odsłuchaniu albumu dodałbym, że „Tu” jest miejscem, w którym odnaleźć możemy samych siebie – i to pomimo faktu, iż teksty utworów są momentami dość mocno spersonalizowane. Autorem słów do piosenek jest w większości przypadków Igor – i czuć, że opowiadają one o jego własnych spotkaniach i rozstaniach, sukcesach i potknięciach czy może po prostu przeżyciach i emocjach. Nie dość, że są to teksty tak bardzo osobiste, to jeszcze trzeba przyznać, że momentami dość skomplikowane. Igor wypełnił te utwory mnóstwem tak zawoalowanych przenośni, że momentami trzeba się dłużej zastanawiać, o co właściwie chodziło (jak choćby w utworze „Sowa” – skądinąd jednym z najbardziej interesujących na całej płycie). Mimo to, wydaje się, że nawet jeśli nie uda się komuś bezpośrednio powiązać tych tekstów z własnymi przeżyciami, to na pewno mogą one skłonić do głębokich refleksji.

Równie ciekawie jest pod względem muzycznym – aranżacje są bardzo różnorodne. Niektóre są spokojne – czasami wręcz za bardzo! – i nastrojowe. W tych utworach główną rolę gra fortepian („Pollock” czy „Po”) rzadziej gitara akustyczna („Kalka”). Ciekawą kompozycją jest „Tu”, czyli utwór tytułowy, kończący się iście jazzowym fragmentem z fortepianową solówką. Interesująco brzmi także „Ostatni walc” – melancholijny utwór, który zaczyna się od powolnego, smętnego brzdękania na klawiszach, by w pewnym momencie przejść w długą, pełną emocji gitarową solówkę w iście Kravitzowym stylu. W ogóle, mam wrażenie, że siłą tej płyty są jednak te bardziej gitarowe kawałki – dynamiczny i ograny już w radiu „Tak Nie Nie”, pełen agresji, niemal punkowy „Full Moon” czy niosący w sobie jakiś nieuchwytny powiew wiosny najnowszy singiel „Akapit”. Do moich ulubionych należą z całą pewnością pełne zwrotów akcji dwa utwory z początku albumu – szczera i, wbrew pozorom, ciężka „Myśl” oraz pełna napięcia i na swój sposób mistyczna, pełna symboliki (nawiązania do Mickiewiczowskich „Dziadów”, ale i cały klimat utworu!) wspominana już wyżej „Sowa”. Te dwie piosenki zawierają też zresztą najwięcej wokalnych popisów Igora, który potrafi płynnie przejść od intymnego szeptu do donośniejszego zaśpiewu, czy wręcz krzyku. Muszę przyznać, że na polskiej scenie muzycznej mało kto, tak jak Igor, potrafi wyrażać emocje swym głosem – i za to czapki z głów!

„Tu” z całą pewnością zaskoczy niejednego fana LemONa. Album stanowi odważny krok w karierze Igora i spółki – krok o tyle niepewny, że wraz z jego postawieniem oddalili się dość mocno od typowo radiowego mainstreamu. Zgłębiając niezbadane dotąd zakamarki własnych serc i odwiedzając nieznane sobie do tej pory muzyczne światy, dotarli „Tu” – i jest to ciekawe miejsce! A gdzie pójdą dalej, zapewne przekonamy się raczej prędzej, niż później…

LemON – „Tu”
Premiera: 24 marca 2017
Dystrybutor: Warner Music Poland

Tracklista:

1. Tu
2. Myśl
3. Sowa
4. Kalka
5. Tak Nie Nie
6. Papier
7. Akapit
8. Ostatni walc
9. Pollock
10. Full Moon
11. Po

Komentarze: