Nasza recenzja

Space

Gdyby stworzyć ranking najbardziej niedocenianych zespołów na polskiej scenie muzycznej, z całą pewnością jedna z najwyższych lokat przypadłaby wrocławskiej formacji Vincent. Niewątpliwie ma to związek z faktem, że po obiecujących początkach, które przypadły na czasy transformacji ustrojowej, grupa pod przewodnictwem charyzmatycznego wokalisty Piotra Sonnenberga w zasadzie zawiesiła działalność na dwie długie dekady, w tym czasie dając jedynie pojedyncze występy.

W 2014 roku Vincent powrócił jednak ze znakomitym albumem „Aura”, który nie tylko zyskał uznanie starszych fanów zespołu, ale również przyciągnął licznych nowych. Kontynuacją tego trendu była wydana jesienią 2016 roku, nie mniej przebojowa od „Aury” płyta „Infinity”. Tym bardziej może zatem dziwić fakt, że przez kilka kolejnych lat krążek ten pozostawał ostatnim dziełem Vincenta. Musiały minąć cztery długie lata, w trakcie których zespół de facto sformował się na nowo (jedynym pozostałym z poprzedniego składu członkiem pozostał wspomniany wyżej lider grupy), by „Infinity” doczekał się następcy w postaci albumu „Space”.

Opatrzony unikatową, trójwymiarową okładką album, nad którym prace trwały blisko 1,5 roku, podobnie jak poprzedni krążek Vincenta składa się z 11 premierowych utworów. Tracklistę otwiera gniewny utwór „De Best”, okraszony soczystą solówką nowego gitarzysty, Jarka „Jafo” Michalskiego, który wcześniej związany był z grupą WHY. Po jego zakończeniu zespół nie daje słuchaczowi ani chwili wytchnienia – pełne werwy perkusyjne intro autorstwa Piotra Zaborskiego nadaje tempa dynamicznemu numerowi „Nie Bój Się”, w którym słychać echa nieco łagodniejszych, glamowych korzeni Vincenta.

Klimat mocno się zmienia wraz z trzecią piosenką zatytułowaną „Szepty”. Ta utrzymana w mrocznym, ciężkim tonie, niemal sześciominutowa kompozycja, do której powstał jeszcze dłuższy klip stylizowany na historię rodem z horroru, zdecydowanie należy do najmocniejszych punktów w całym zestawie. Podobnie ma się zresztą sprawa z kolejnym numerem – balladą „Ocean Łez”, wyraźnie inspirowaną dokonaniami takich grup, jak Whitesnake czy Dokken.

W podobnym tonie jak wspomniany wcześniej kawałek „Szepty” utrzymane są kolejne piosenki –  „Niewinne Dzieci”, „Tylko Słowa” i „Wbij Szpony”. Pomiędzy dwa ostatnie wymienione numery wciśnięta jest następna ballada, „Uciekaj Stąd”, której zwiewny, nostalgiczny nastrój przywodzi na myśl kawałek „Settle For Love” formacji Europe. Z kolei utwór „Karma” to romantyczna piosenka mid-tempo, przypominająca nieco numer „Ride” z ostatniej płyty Lenny’ego Kravitza.

Powoli rozkręcająca się heavymetalowa piosenka „Wiatr Północy” przygotowuje słuchacza na finałowy numer „Aż Po Blady Świt”, którego szalone, imprezowe brzmienie nawiązuje dość mocno do starszych kompozycji zespołu – na czele z pamiętnym numerem „Iza”. Uwagę zwraca świetna linia basu, za którą odpowiada Edward „Edi” Juszczak, a zamykające ten kawałek gitarowe outro Jarka Michalskiego stanowi jednocześnie znakomitą puentę całego albumu – sprawiającą, że aż chce się ponownie sięgać po ten krążek!

Trzeba przyznać, że materiał zawarty na „Space” jest dużo ostrzejszy, niż jakiekolwiek dotychczasowe dzieła dolnośląskiej formacji. O ile do tej pory jej dorobek był dość mocno osadzony w klimatach melodyjnego hard rocka z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, robiąc jedynie „wycieczki” w stronę mocniejszych brzmień, o tyle tutaj wajcha została przesunięta dość mocno w kierunku heavy metalu – i to z wyraźnym dodatkiem progresywnych elementów. Cięższe oblicze Vincenta jest jednak równie interesujące, co te znane z przeszłości – i już nie mogę się doczekać, by sprawdzić, jak prezentuje się na żywo. Oby okazja do tego trafiła się jak najprędzej – bo jestem przekonany, że w wersjach koncertowych kawałki ze „Space” wypadną nawet lepiej, niż na płycie! Panowie – nie każcie na siebie długo czekać!

Vincent – „Space”
Premiera: 5 marca 2021

Tracklista:
1. De Best
2. Nie Bój Się
3. Szepty
4. Ocean Łez
5. Niewinne Dzieci
6. Tylko Słowa
7. Uciekaj Stąd
8. Wbij Szpony
9. Karma
10. Wiatr Północy
11. Aż Po Blady Świt

Komentarze: