Nasza recenzja

*jestem Marta

Poznawać Sarsę, prawdziwą Sarsę... - te słowa oddają w idealny sposób najnowsze dzieło tej artystki - album pt. „*jestem Marta”, który stanowi sobą nie tylko kolejny etap w karierze Marty Markiewicz, ale chyba też i po raz pierwszy pozwala ujrzeć nam właśnie Martę, a nie tylko powołaną do życia na potrzebę jej artystycznej drogi, Sarsę. Na płycie tej znalazło się dwanaście interesujących i wielokrotnie zaskakujących swoją postacią, kompozycji.  

To dojrzała, wysmakowana gatunkowo, niezwykle zróżnicowana muzyka, gdzie znajdziemy elementy popowej przebojowości, ale też i chociażby takie smaczki, jak hip hopową nutę, rockową energię, a nawet i punkową moc. Najogólniej można by określić to brzmienie mianem alternatywnego, aczkolwiek i tak pojęcie to nie oddaje misternie zaplanowanej i wprowadzonej tu w życie wielobarwności brzmień, melodii, rytmu, aranżacyjnych rozwiązań. I jak wspominałem na wstępie, to zaskakujące, w jakiejś mierze można nawet powiedzieć, że „premierowe” spotkanie z Sarsą, ale też i przede wszystkim z Martą.

O sobie, o życiu, o zmianie postrzegania świata i tego, co ważne w naszej ludzkiej egzystencji - o tym opowiada i śpiewa nam tu Sarsa, korzystając z piękna polskiego języka, wieloznaczności pojęć, poezji i emocji, które stanowią niezwykle ważny i w mej ocenie jak najbardziej autentyczny składnik tych życiowych historii. Sarsa śpiewa oczywiście specyficznie, ale przyjemnie, czysto, niezwykle ciekawie.

Płytę otwiera melorecytacyjny utwór "PIERWSZA MINUTA (PROLOG 5 MINUT EP)", który tak naprawdę stanowi przywitanie Marty ze słuchaczami, zaproszenie do tego spotkania oraz szczerą rozmowę o tym, co i dlaczego zmieniło się w jej artystycznym, ale też i prywatnym życiu.

I dalej przechodzimy do naprawdę dobrej muzyki, by wspomnieć chociażby o ciekawie zaaranżowanym, bardzo elektronicznym, wypełnionym hip hopem i opatrzonym mocnym refrenem - utworze "BALET", wykonanym wspólnie ze Zdechłym Osą; kolejno o przebojowym, tętniącym - najpierw spokojniejszym, za chwilę energicznym rytmem, wpadającym w ucho kawałku "LUKIER"; dalej o łagodniejszej, melancholijnej, zbudowanej na przestrzennych dźwiękach i świetnie wykonanej kompozycji pt. "KSIĘŻYC"; następnie o lekkiej, kołyszącej, chwilami wręcz funky'owej balladzie "ZUCH DZIEWCZYNA"; czy też wreszcie o absolutnej petardzie - singlowym, wykonanym wspólnie z Piotrem Roguckim, niepokojącym na polu melodii, enigmatycznym w swoim elektronicznym brzmieniu, świetnym numerze "JPRDL".

Warto wyróżnić tu także spokojny, chwilami wręcz duszny w tej brzmieniowej postaci, ale zarazem mający w sobie coś kojąco intrygującego - utwór o tytule "JAŚMIN"; dalej intymną, opowiadającą o miłości, tyleż pięknie wyśpiewaną co i opowiedzianą, klimatyczną kompozycję "SERCE ZJEM"; jak i wreszcie wieńczący sobą tę płytę, poruszający, balladowy utwór pt. "STORCZYK".

Można powiedzieć o tej płycie, że stanowi sobą nowy początek na artystycznej drodze Sarsy, można powiedzieć, że to zwrot w jej podążaniu muzyczną ścieżką, może też rzec, że to naturalna dojrzałość, która przychodzi z latami… Niezależnie jednak od tego, jak spojrzymy na płytę „*jestem Marta” najważniejszym pozostaje to, że mamy do czynienia ze znakomitym, wielowymiarowym, świetnie wykonanym i zaskakującym albumem Sarsy, który bawi, porusza, zmusza do ważnych przemyśleń.

To dobre brzmienie, ambitne teksty, wokalna jakość i znamienici goście, którzy wnoszą wiele dobrego do tego projektu. I dla mnie osobiście Marta staje się teraz jeszcze ciekawszym artystą, po którym kompletnie nie wiem, czego mogę się spodziewać w przypadku kolejnej płyty – i to jest pięknym. Polecam.

Lista utworów:

1. Pierwsza minuta (Prolog 5 minut EP)
2. Balet feat. Zdechły Osa
3. Ciasto
4. Lukier
5. Księżyc
6. Księżyc outro
7. Zuch dziewczyna
8. JPRDL feat. Piotr Rogucki
9. Jaśmin
10. Jaśmin outro (cały ten bajzel)
11. Za stróżem
12. Serce zjem
13. Storczyk

Komentarze: