SALK, właściwie literowiec utworzony z nazwy Selkie And the Lighthouse Keepers, to młoda kapela, która doskonale wpisuje się w nurt współczesnej muzyki alternatywnej i posiada wszystkie przymioty, aby na niej zaistnieć. Ładna muzyka z elektronicznymi elementami, poetycka warstwa liryczna, aksamitny głos wokalistki, a także spójna oprawa graficzna – wszystko to składa się na świetny debiutancki krążek.
Schemat jest zawsze podobny, gdy pierwsze piosenki powstają w warunkach domowych, wszak historia o Marceli Rybskiej nagrywającej wokal do tytułowej piosenki w kredensie, przypomina chociażby tę Meli Koteluk, która robiła to w szafie. Później obiecujący zespół wzięła pod swoje skrzydła Nextpop Label, która ma doświadczenie i widoczny talent do prowadzenia podopiecznych grających tego rodzaju muzykę. Muzykę magiczną, zamgloną, rysującą typowo zimowy krajobraz, chociaż dającą poczucie bezpieczeństwa. Taką, którą odbiera się nie tylko zmysłem słuchu, ale wręcz można ją poczuć. U niektórych wrażliwców może nawet uruchomić tzw. „szósty zmysł”, który być może pozwala im szerzej odczuwać otaczające nas istnienie.
Podczas przesłuchiwania każdego utworu ma się ochotę, aby po prostu płynął i nigdy się nie kończył. To są dźwięki kosmiczne, pochodzące z innego wymiaru, bajkowe, krystaliczne. Tytułowy kawałek „Matronika” w pełni odzwierciedla charakter całego albumu - jest przestrzenny, melancholijny, wyważony, jeśli chodzi o użyte środki, bo piosenki ani nie są sztampowe, ani też przekombinowane. Elektronika jest ważna w tych kompozycjach, ale nie stanowi ich trzonu. Linie melodyczne są prowadzone głównie przez fortepian i ukulele, a syntezatorowe wstawki instrumentalne czy podoklejane odgłosy ładnie je oplatają. Z onirycznego klimatu całej płyty wyróżnia się numer „Halmahera” typowo elektroniczny, trance’owy, idealny do zatracenia się w pulsującym tańcu na jednej z dyskotek w Berlinie.
Uwagę przykuwają piękne teksty autorstwa poety młodego pokolenia Kamila Kwidzińskiego. To rzecz niecodzienna, że autor tekstów jest członkiem formacji. Skąpane w smutku i motywach morskich liryki próbują w codziennych chwilach doszukać się niezwykłych pierwiastków. Chwali się, że większość tekstów jest w naszym rodzimym języku, jak chociażby doskonała „Dziecinada” - „Byłabym czyimś pięknym życiem, śpiącym za ścianą małżeństwem z miłości. Budziłabym się pełna przeciągów, snując komuś stare o śnie opowieści. Ktoś by za mnie odbierał telefony. Budziła się w tym samym objęciu, a nasze włosy rosłyby splecione.” Jednak dopiero w zestawieniu z łagodnym wokalem Marceli, która odpowiednio akcentuje każdą frazę, teksty te nabierają odpowiedniej wdzięczności, co sprawia, że całość prezentuje się tak wyjątkowo.
Tracklista:
1. Alien
2. Mojry
3. Matronika
4. Perfect Storm
5. Latarnik
6. Dead Sea
7. Halmahera
8. Dziecinada
9. Dinozaur
10. Taiga
11. Kołysanka dla Dwóch Matek – Live at Radio Kraków
12. Sen Zofii