Hannes Braun (Kissin' Dynamite): „Nie wznosimy toastów tylko za siebie i swoją karierę – tak naprawdę pijemy zdrowie naszych fanów!” [PL/EN]

Hannes Braun (Kissin' Dynamite): „Nie wznosimy toastów tylko za siebie i swoją karierę – tak naprawdę pijemy zdrowie naszych fanów!” [PL/EN]

Dziś ukazał się ósmy studyjny album niemieckiej formacji Kissin' Dynamite, zatytułowany „Back With A Bang”. Tuż przed premierą tej płyty udało nam się pogadać z wokalistą i liderem zespołu, Hannesem Braunem. Zapraszamy do zapoznania się z zapisem tej rozmowy!

Rozmowę przeprowadzili Matt Sakson i Natasza Sakson.

NAT: Nasza ostatnia rozmowa miała miejsce rok temu i to z pewnością był dla ciebie bardzo intensywny czas. Które momenty były dla ciebie najważniejsze, które zapadły ci najbardziej w pamięci?

HANNES: O rany, gdzie by tu zacząć, gdzie skończyć? Sami wiecie, bo też tam byliście – zagraliśmy niesamowitą trasę koncertową, promującą nasz ostatni album, „Not The End Of The Road”. To był czad! Kiedy pandemia się wreszcie skończyła, wyruszyliśmy w trasę Not The End Of The World Tour i graliśmy przez półtora roku w wielu krajach. Dało to nam tyle nowej energii, optymizmu i wiary, że zaczęliśmy pisać nowe kawałki, gdy tylko wróciliśmy z trasy do domów. To był chyba marzec 2023 roku – na pewno dalej, niż rok temu. Czuliśmy ten twórczy głód. Chcieliśmy nagrać nowe piosenki, które będą przepełnione energią. Dokładnie tak, jak my, kiedy zakończyliśmy trasę. Mamy tyle wspaniałych wspomnień z tamtych koncertów, graliśmy na świetnych festiwalach i pisaliśmy nowe piosenki. Ciężko wybrać najważniejsze momenty. To było takie ciągłe „bang, bang, bang, bang”. Dlatego też nazwaliśmy album „Back With A Bang”.

MATT: Skoro już wspomniałeś o nowym albumie – rozmawiamy na trzy dni przed jego premierą. Czujesz już tę wewnętrzną ekscytację, że to tak blisko?

HANNES: Absolutnie! Czas przed wydaniem płyty jest zawsze bardzo intensywny, tydzień premiery i te kilka dni wcześniej. W końcu możemy sprawdzić, jak fani reagują na nowe wydawnictwo. Nareszcie widzimy, które piosenki są najbardziej lubiane, a które to takie, powiedzmy, niespodzianki. Dużo podróżujemy. Udzielamy wielu wywiadów, spotykamy się z ludźmi, gramy koncerty przed premierą. To zawsze bardzo ekscytujący i intensywny czas. Już nie mogę się doczekać piątku, kiedy w końcu płyta będzie miała swoją oficjalną premierę! Oczekiwanie było tak długie!

NAT: Powiedziałabym, że też nie możemy się doczekać, ale byłoby to trochę niezgodne z prawdą, bo mieliśmy już przyjemność posłuchać nowej płyty, więc mamy kilka bardziej szczegółowych pytań na jej temat. Jedno jest pewne – „Back With A Bang” to bardzo adekwatny tytuł! Porozmawiajmy więc teraz o tym krążku.

HANNES: Śmiało!

NAT: Trochę już nam powiedziałeś na temat procesu twórczego i tego, jak album powstawał – zaczęliście pisać piosenki jeszcze w trasie, żeby zachować w nich te emocje. A od strony nagrywania i produkcji, czy było podobnie jak przypadku nagrywania waszych poprzednich płyt, czy tym razem było inaczej?

HANNES: Pierwszy raz udało nam się nagrać album w tak komfortowych warunkach – spotykaliśmy się z chłopakami w moim studiu, bo na co dzień zajmuję się też produkcją muzyczną. Najczęściej jest tak, że jak zespół chce nagrywać płytę, to muszą zamówić studio i producenta na określony czas. Jeśli się nie wyrobią, muszą rezerwować terminy od nowa, albo zostawić materiał tak jak jest. A w naszym przypadku chłopaki po prostu przyszli do mnie, nie mieli nawet specjalnie daleko. Możemy dzięki temu ciągle pracować – siedzieć nad materiałem tak długo, jak tylko chcemy, aż będziemy naprawdę zadowoleni z rezultatu. To duże udogodnienie. W sumie mogło tak być już z „Not The End Of The Road”, bo już wtedy miałem swoje własne studio. Ale nagrywanie tamtej płyty zbiegło się z pandemią i okresem izolacji. Mimo tego, że miałem wszystkich blisko, nie wolno nam się było spotykać i pracować w jednym pomieszczeniu, w Niemczech panował taki zakaz. Więc dopiero teraz mieliśmy po raz pierwszy możliwość na spokojnie popracować w moim studiu. To było ekstra.

NAT: Jeszcze dodatkowe pytanie w tym temacie, tak z ciekawości – gdy tworzycie materiał na nowy album, to nagrywacie z 30, 40 piosenek i wybieracie najlepsze czy raczej operujecie na demówkach i wybieracie najlepsze, nad którymi później się pochylacie?

HANNES: Raczej to drugie, bo najczęściej nie mam ochoty dopieszczać piosenki, jeśli nie mam stuprocentowej pewności, że będzie wymiatać. Najpierw nagrywam bardzo surowe demo i sprawdzam, czy nas to rusza, czy to takie raczej: „OK, jak się porządnie przyłożymy, to może coś z tego wyciśniemy, ale to wciąż będzie najwyżej poprawny kawałek, a my chcemy same zajebiste”. To nasza filozofia jako zespołu. Nie może być inaczej, skoro nazywamy się Kissin' Dynamite! [śmiech]. Więc raczej ten drugi scenariusz. Piszę dużo piosenek, które składają się z samej zwrotki i refrenu, nagrywam surową demówkę, przesyłam do zespołu i czekam na reakcje. Jeśli wszystkim się podoba, pracuję nad nią dalej, a jak nie, odkładam na bok. Ale to też nie jest tak, że nagrywam tak ze 100 kawałków. Raczej z 25, tak było w tym przypadku, czyli nie tak dużo więcej, niż wylądowało na albumie.

MATT: Spośród 12 najlepszych kawałków, które finalnie znalazły się na płycie, na pierwszy singiel wybraliście „Raise Your Glass”. W tym utworze wracacie do swoich szalonych początków – co skłoniło was do nagrania takiego nostalgicznego, bądź co bądź, kawałka? W końcu jako zespół ledwo skończyliście 15 lat!

HANNES: Po prostu w którymś momencie naszło nas na refleksję na temat zespołu i jakoś tak poczuliśmy się bardzo nostalgicznie. Przeżyliśmy tyle wzlotów i upadków, to naprawdę było jak jazda na rollecoasterze. Ta podróż doprowadziła nas do miejsca, w którym teraz się znajdujemy. I wierzcie mi, w pewnym momencie to była droga wbrew wszystkiemu, co na niej stało. Jak zaczynaliśmy, spotykaliśmy się z komentarzami w stylu: „A potraficie nagrywać taką muzykę, której ludzie będą chcieli słuchać?”. Musieliśmy mierzyć się z takim hejtem. Ale zawsze podążaliśmy za swoim instynktem, za swoim wielkim marzeniem i nigdy nie rozglądaliśmy się na boki. I mieliśmy najlepszych fanów na świecie. Bo gdyby nie ich wsparcie, byłoby nam naprawdę trudno osiągnąć sukces. Początkowo to była oczywiście garstka ludzi, ale bardzo mocno nas wspierali. Gdyby nie oni, to nie wiem, jak zakończyłaby się nasza przygoda, ale na pewno by się zakończyła. Czuliśmy, że wielu ludzi nas nienawidzi, ale też wielu nas kochało. To niosło nas jak na skrzydłach, mimo że droga, którą musieliśmy przebyć była ciężka. To wywołuje w nas nostalgię, ale też niesamowitą wdzięczność, że mamy takich wspaniałych fanów. „Raise Your Glass” to takie podziękowanie dla nich. Nie wznosimy toastów tylko za siebie i swoją karierę – tak naprawdę pijemy zdrowie naszych fanów!

NAT: Piosence towarzyszy też teledysk, stworzony przez Mirko Witzkiego z Witzki Visions, którzy są odpowiedzialni na wszystkie klipy z tej płyty. W „Raise Your Glass” wcielacie się w młodsze wersje siebie, z kolei mój faworyt, „My Monster” to kryminalna fabuła umiejscowiona w latach 20-tych. Ostatnim klipem było „The Devil Is A Woman”, klasyczny rockowy teledysk z gitarami i słupami ognia. Wszystkie prezentują się naprawdę świetnie! Który jest twoim ulubionym i który nagrywało wam się najlepiej?

HANNES: Wydaje mi się, że fanom najbardziej przypadł do gustu „The Devil Is A Woman”, bo, jak wspomniałaś, jest pełen rockowych stereotypów – ogień, gitary, gorąca laska i w ogóle. Rozumiem ten sentyment, też lubię ten klip. Ale mój ulubiony to „My Monster”, bo dzięki niemu nauczyłem się czegoś nowego o sobie – kocham aktorstwo! Nie wiem, czy jestem szczególnie dobrym aktorem, ale uwielbiam wcielać się w postać przed kamerą. Bo w teledysku nie jesteśmy tak do końca Kissin' Dynamite, tylko postaciami z lat 20-tych.

NAT: No tak, poza Andem, który grał samego siebie! [śmiech]

HANNES: No tak, Ande grał samego siebie, to prawda! [śmiech] Ale każdy z nas wcielił się w jakąś postać. Steffen został lekarzem, a Sebastian księgowym. To było bardzo interesujące doświadczenie. Na planie też było super, ale to był też bardzo wyczerpujący i długi dzień nagrań. I tak się świetnie bawiłem i wydaje mi się, że efekt końcowy jest wart zobaczenia. To mój wybór!

MATT: Skoro już rozmawiamy o „My Monster”, to poza atmosferą klasycznych horrorów, w którą wprowadza nas teledysk, muzycznie i tekstowo w kawałku wyczuwam vibe Lordi. Czy byli dla ciebie inspiracją podczas pisania tej piosenki? 

HANNES: Znam Lordi, oczywiście, słyszałem kilka ich utworów, ale nie przeszło mi przez myśl, by się nimi inspirować. Ale jak chcecie, to mogę wam opowiedzieć o historii „My Monster”.

MATT: No pewnie!

HANNES: Tekst do „My Monster” ma tak naprawdę drugie dno. Z pozoru wygląda, że to imprezowy kawałek i muzycznie tak jest, ale ma też swoją głębię, bo opowiada o potworze, który jest w każdym z nas. Głęboko wierzę, że każdy człowiek na świecie, nieważne gdzie mieszka, czy jest bogaty czy biedny, czarny czy biały – w każdym z nas siedzi potwór. Niektórzy szczęściarze mają go schowanego bardzo głęboko. Nie widzisz go, nie ujawnia się, nie czujesz go. Po prostu tam jest, ale nie ma wpływu na twoje życie. Dlatego ci ludzie idą radośnie przez życie i mało czym się przejmują. Ale jest też grupa ludzi, którzy mają mniej szczęścia – cierpią z powodu depresji, ataków paniki, destrukcyjnych myśli. W tym przypadku potwór wynurza się na powierzchnię i nie tylko zaczyna grać rolę, ale przejmuje kontrolę nad twoim życiem. Dla mnie to bardzo osobista historia, bo sam byłem w tym miejscu. Kilka lat temu cierpiałem na depresję. Zanim mnie to spotkało, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Serio, myślałem, że mnie to nie dotyczy, nigdy mnie to nie spotka – może innych, ale nie mnie! Byłem bardzo arogancki! No i jak to w taki przypadkach bywa, karma wróciła i to ze zdwojoną siłą. Zupełnie znienacka musiałem się zmierzyć z nowymi problemami, jak depresja. Wiele się o sobie nauczyłem. Otrzymałem pomoc i w końcu z tego wyszedłem. Ale uwierzcie mi, to była długa i ciężka droga. Wtedy doszedłem do wniosku, że w każdym z nas czyha potwór, nawet we mnie. Tylko czasem jest w stanie uśpienia. I nagle budzi się, wychodzi i daje ci w twarz – już cię opanował i nic z nim nie możesz zrobić.

MATT: Ta historia rzuciła zupełnie nowe światło na ten utwór. Dziękuję za to wyznanie, zrobiło na mnie duże wrażenie.

HANNES: Dziękuję.

NAT: Dziękujemy ci, że jesteś z nami taki szczery i możemy cię też poznać jako człowieka.

HANNES: Absolutnie!

NAT: Może wróćmy do lżejszych tematów – planujecie jeszcze jakiś singiel z albumu, czy zatrzymujecie się na trzech?

HANNES: Nie wydajemy następnego singla przed piątkiem, bo wtedy wychodzi album i w sumie wszystko będzie już jasne. Ale oczywiście wiele piosenek zasługuje na porządny teledysk i zawsze zastanawiamy się, co jeszcze możemy zrobić. Ale nic konkretnego nie mogę na tę chwilę powiedzieć.

NAT: Jasne.

HANNES: Pamiętajcie, żeby śledzić nasze media społecznościowe, wszystkiego dowiecie się z nich.

MATT: Oczywiście! Zauważyłem, że na albumie słychać dużo klawiszy i talkboxu, który nadaje płycie klimat lat 80-tych. Czy to był celowy zabieg, by brzmieć jeszcze bardziej jak kapele z tamtego okresu?

HANNES: Wiecie, w moim pierwszym zespole byłem klawiszowcem. Nie byłem nawet wokalistą, keyboard zawsze był mi bliższy. I uwielbiam piosenki, w których słychać klawisze. U nas nie mamy klawiszowca i już raczej nie będziemy go mieć, a ja potrzebuję mieć wolne ręce jako frontman, chcę się ruszać i biegać po scenie, a nie utknąć za klawiszami.

NAT: Jest na to sposób: keytara.

HANNES: No tak, dokładnie! [śmiech] Ale że kocham piosenki z klawiszami, zawsze chciałem taką napisać, wszystkim nam to odpowiadało, więc takie nagraliśmy, skoro już na tym etapie wprowadzamy pianino na scenę. Więc co za problem zagrać jeden kawałek na keyboardzie – a skoro tak, to dlaczego nie możemy mieć piosenki z klawiszami? I tak powstało „Queen Of The Night” i naprawdę uwielbiam ten kawałek, jest w nim takie „tick tick tick tick…”. Kocham to! A w innych piosenkach wykorzystujemy klawisze jako jedną z warstw, żeby podbić trochę dźwięk, to przecież nie zbrodnia. A talkbox, dla przykładu, to element stylu, który pojawiał się już u nas od czasu do czasu, ale nigdy w bardzo oczywisty sposób. A chciałem choć raz mieć taki bardzo wyrazisty talkbox. I jak to zwykle bywa, gdy czegoś bardzo chcesz, to z jednego kawałka talkbox nagle rozprzestrzenia się na pół albumu. Ale ja tak lubię ten dźwięk, więc po prostu to zrobiliśmy!

NAT: Natomiast po drugiej stronie spektrum mamy utwór zamykający ten album, „Not A Wise Man”. Jeśli się nie mylę, to wasza pierwsza akustyczna piosenka na jakimkolwiek albumie, bo o ile zdarza wam się zagrać coś akustycznie na żywo, na waszej płycie mamy taki kawałek po raz pierwszy. Czy możemy spodziewać się ich więcej w przyszłości?

HANNES: Zobaczymy, co czas przyniesie! Chcieliśmy nagrać oszczędną w środkach balladę. Taką, która sprawdzi się przy ognisku, z gitarami akustycznymi, bez perkusji, wielkich solówek i podobnych zabiegów. Na pewno chciałbym grać ten utwór na naszych koncertach i zobaczyć, jak zareagują fani, czy im się spodoba i czy będą chcieli z nami śpiewać. Mamy przeczucie, że ludzie będą chcieli go usłyszeć na żywo!

NAT: To bardzo słuszne przeczucie. I mówię tu w imieniu ludzi!

MATT: Ja też, ja też!

HANNES: [śmiech] W takim razie będzie więcej takich kawałków w przyszłości. A jak zauważymy, że ludzie stoją, patrzą się jak sroka w gnat i myślą sobie: „OK, to kiedy następny szybki kawałek?”, no to wtedy przemyślimy tę kwestię. Ale wiecie, nigdy się nie dowiemy, dopóki nie spróbujemy. To taki eksperyment, w który wszyscy jesteśmy mocno zaangażowani. Czas pokaże, czy udany! [śmiech]

MATT: Poza „Not A Wise Man”, na albumie nie ma żadnej innej ballady. Na waszych poprzednich albumach zawsze trafiła się chociaż jedna typowa power ballada, jak „Masterpiece”, „Heart Of Stone” i „Scars”, patrząc na ostatnie trzy wydawnictwa. Dlaczego teraz takiej zabrakło? Czy trudno było podjąć decyzję, by jej nie uwzględniać?

HANNES: W sumie to tak! Ale tym razem chcieliśmy nagrać bardziej gitarowy album, bardziej bezpośredni i stworzony do grania na żywo. Naprawdę kocham ballady z naszych poprzednich albumów, jak „Not The End Of The Road”, ale umówmy się, nie da się wybrać tylko jednej ballady, którą chce się zagrać na żywo, prawda? Nie możesz zagrać trzech ballad z nowego albumu. Z trzema balladami na albumie jest za dużo zmarnowanego potencjału. Tak uważam i chłopaki myślą podobnie. I chcieliśmy tym razem nagrać mocniejszy, bardziej rockowy album. Zresztą, nosi tytuł „Back With A Bang” – nie możesz nazwać albumu „Back With A Bang” i wpakować na niego pięciu ballad, prawda?

NAT: Tak! Wiele piosenek na tej płycie traktuje o kobietach – mamy „Queen Of The Night”, „The Devil Is A Woman”, „Iconic”…

HANNES: …„When The Lights Go Out”...

NAT: Też!

HANNES: …„My Monster”... nie no, żartuję! [śmiech]

NAT: Czyli dobra jedna trzecia albumu to piosenki o kobietach! To tak specjalnie czy zupełnie przypadkiem?

HANNES: Oczywiście, to naturalne, że to najbardziej interesujący dla nas temat – jesteśmy grupą facetów, więc to jasne, że kobiety nas fascynują. A wszystkie te kawałki przedstawiają różne podejście. Na przykład w „Queen Of The Night” śpiewamy o kobiecie z klasą, takiej, która potrafi owinąć sobie faceta wokół palca. Z drugiej strony mamy „When The Lights Go Out” czy „The Devil Is A Woman”, tu jest bardziej ostro i seksownie. Wychodzi na to, że po prostu lubimy pisać piosenki o kobietach. Nie wiem w sumie, dlaczego tak nas fascynują! [śmiech]

NAT: Nie ma w tym nic złego!

HANNES: A że nie jesteśmy zespołem zaangażowanym politycznie, nie chcemy silić się na poważne tematy – życie jest dostatecznie ponure, a my chcemy nieść radość i rozrywkę. A co może być ciekawszego od gier rozgrywanych między kobietami i mężczyznami?

MATT: Wiesz, co mogłoby być ciekawsze? Zaśpiewanie czegoś po niemiecku! Przeszło ci to kiedyś przez myśl, by nagrać coś w rodzimym języku?

NAT: Może któryś z waszych starszych kawałków – takie „DNA” brzmiałoby świetnie po niemiecku!

HANNES: Cóż, nigdy nie mów nigdy. Nie wiem! Nie mieliśmy tego w planach, ale sam piszę sporo piosenek po niemiecku dla innych artystów, więc może w przyszłości. Ale naszym celem jest międzynarodowy sukces – w Niemczech idzie nam całkiem dobrze, ale chcemy zaistnieć też w innych krajach, tam też mamy coraz więcej fanów – nagranie utworu po niemiecku to byłby chyba zły kierunek. Ale może jako bonus, kto wie?

MATT: Jako żart dla fanów.

HANNES: Tak, coś takiego.

MATT: Tylko wyobraź sobie: „Das ist im DNA, unsere DNA!”.

HANNES: Dobra robota!

NAT: Następne pytanie chcielibyśmy powtórzyć, jeśli będziemy mieli okazję znów się spotkać za parę miesięcy na waszym koncercie w Berlinie – ale na teraz, jaki jest twój ulubiony utwór z waszego nowego albumu? Zanim jeszcze ujrzał światło dzienne i zanim zaczęliście go grać na żywo?

HANNES: Po pierwsze, muszę uczciwie powiedzieć, że ciężko mi będzie cokolwiek wybrać – wiem, że trochę głupio to brzmi, ale jako główny autor piosenek, czuję się jak ojciec gromadki dzieci. A który ojciec powie: „To moje ulubione dziecko! Reszta się nie umywa!”? Bardzo je wszystkie lubię i trudno mi wybrać. Mogę powiedzieć tyle, że do tej pory graliśmy na żywo trzy kawałki i wszystkie gra się świetnie, ale „My Monster” ma tyle dobrej energii, tłum też żywo reaguje. Więc może ten, ale naprawdę nie chcę wybierać.

MATT: Jasne! Na zakończenie tego wywiadu – oczywiście, po wydaniu albumu ruszacie w trasę promocyjną, nie tylko po Niemczech, ale też innych krajach. Jesteśmy z Polski, więc chcielibyśmy wiedzieć, czy planujecie u nas zagrać w ciągu najbliższych miesięcy? Wielu polskich fanów czeka na wasz powrót!

HANNES: Rozumiem i naprawdę ciężko nad tym pracujemy. Jest jeszcze kilka krajów, których nie ma na tę chwilę w nasze rozpisce, jak Wielka Brytania. Wierzcie lub nie, ale pandemia wciąż zbiera swe żniwo, klubowe kalendarze dalej są przepełnione. Promotorzy pozamykali biznesy, potem kluby plajtowały. Więc opcji jest coraz mniej, a chętnych na koncerty zespołów coraz więcej. A do tego my nie chcemy po prostu zagrać koncertu, chcemy zrobić show. Więc jak pojedziemy do Polski, czy jak pojedziemy do Wielkiej Brytani, to to musi być bang, a nie takie: „OK, no jesteśmy”. Owszem, możecie powiedzieć: „To nie ma znaczenia, po prostu zagrajcie”. Ale wolimy pracować powoli, by móc w pełni pokazać, na co nas stać. A nie, żeby zrobić sobie wycieczkę – nasza ekipa też musi wziąć po 1-2 dni wolnego na jeden koncert. Ale przede wszystkim chcemy, żeby opłacało się to naszym fanom. To najważniejsze. Zasługują na najlepsze show, a nie jego okrojoną wersję. Chcemy zagrać porządny koncert, więc jeśli tylko ktoś da nam taką możliwość – na pewno się tam pojawimy. Bo Kissin' Dynamite nie chowa się po kątach, Kissin' Dynamite idzie na czołowe starcie i  nasze koncerty niosą ze sobą tę moc.

MATT: No i trzeba zrobić comeback with a bang, nie?

HANNES: Właśnie o to chodzi!

***

ENGLISH VERSION

The eighth studio album by the German band Kissin' Dynamite, titled “Back With A Bang”, was released today. Just before the premiere of this album, we managed to talk to the singer and leader of the band, Hannes Braun. Enjoy!

The interview was conducted by Matt Sakson and Natasza Sakson.

NAT: The last time we talked was almost a year ago and it must have been a jam–packed year for you. Could you tell us, please, what were the highlights of last year? What were the most important moments?

HANNES: Oh gosh, where do I start and where do I end? I mean, you were there, we've played an exceptional tour that still belonged to “Not The End Of The Road” era. And that was so crazy! After the pandemic finally was over, this tour, Not The End Of The Road Tour, took us one and a half years, through a lot of countries, and it was giving us so much new energy, optimism and belief in the end that we couldn't help but write new songs the moment we came home from the tour. It was March 2023, I guess, I know this is now more than a year ago. It felt like the hunger was back. You know, we wanted to do new songs that were super energy-driven. Exactly like the mood that we had in our bodies coming from the tour. So we soaked up so many great memories. We played so many great festivals and wrote new songs. It's hard to choose a highlight here. It was like constantly “bang bang bang bang bang”. Basically, that's why we also called the album “Back With A Bang”.

MATT: As you've already mentioned your new album – we talk just three days before its release. Are you already feeling this internal excitement before the premiere?

HANNES: Absolutely, absolutely! This is always a very intense time during a release, like, so close before and during the week when it's being released. Because finally we get all the reactions of the fans. Finally we see which songs are the favourites or which songs are, like, maybe surprises and stuff. So of course we travel a lot. We give a lot of interviews, we see a lot of people, we play release shows. This is always a very exciting and intense time. I already feel very excited and I can't wait till it's finally Friday and we released the new record finally. It's been so long!

NAT: We'd like to say we can't wait either, but we actually already had a chance to listen to this album. That's why we have specific questions about it. And you're definitely “Back With A Bang”! So we're going to talk a little bit about it now.

HANNES: Go ahead!

NAT: You already talked a little bit about the creative process behind that album. You already started writing music and recording it while on tour to get all of those emotions out, but other than that, how your approach to recording that album was different or the same compared to the other albums by Kissin' Dynamite?

HANNES: The recording for this record was, for the very first time, a very cozy one, because I recorded it with the guys in my own studio, as I am a professional producer. And, you know, normally it's like that bands book some studio time and a producer in order to get their record finished in a signed period of time. And if they don't get finished, they have to book even more time, or the record is just what it is. And in our case the boys can just come over. The distance is pretty short. So we can constantly work, and as long as we want, until we are really satisfied with the result. That's a big advantage that we have. And actually, this could have already been the case for “Not The End Of The Road”, because I had my own studio back then too. But there was the pandemic and people were not allowed to see each other. So although I was not far from my bandmates, we couldn't meet and we couldn't work together in one room. It was just not allowed in Germany. So really, this is the first time ever that we could cosily work as long as we want in my studio. That was cool.

NAT: A little extra question about that, maybe more technically specific. When you record an album, do you record a whole bunch of like 30, 40 songs and then pick the best ones for the album? Or for instance, maybe you record a lot of demos and then you pick the songs that you're going to work on to create a whole, coherent album?

HANNES: Rather the second scenario, because I usually don't want to finish a complete song without being convinced that it's a banger. You know, at first I want to make sure, with the super rough demo, if is this something that touches me and the guys, or is it something like, “Yeah, OK, with a lot of work, you could get something out of it, but then it's still an OK song and we only want to have bangers”. That's our philosophy as Kissin' Dynamite. I mean, if you're called Kissin' Dynamite, obviously! [laughter] So it's rather the second scenario. So I write a lot of songs which consist of a chorus and a verse, and I do a rough demo, and then I send it to the other guys and we see if everybody likes it. And if we like it, then we continue and if not, we put it aside. But it's not that I write a 100 songs or something. Maybe it was 25 in this case, not so many more than are actually on the record.

MATT: So out of these 12 fantastic tracks which made it to the final record, you've chosen “Raise Your Glass” for the first single. And in this song, you revisit your crazy beginnings. What prompted you to record such nostalgic piece when you barely turned 15 as a band?

HANNES: Because we at some point reflected on our career, and all of a sudden we felt really nostalgic. Because through a lot of ups and downs, really it was a roller coaster ride. It took us to the place and to the point where we are right now. And believe me, it was against all odds at some point. Because when we started this band, you have to imagine, people told us, “Can you actually play music that people want to listen to?”. So we had to deal with such hate. But we always followed our own instinct, we always followed our big dream and never looked too much to the left and to the right. And we had the best fans on the planet. Because if we wouldn't have so much support from them, it would be hard for us to make it. At first it was a small group of people, of course, but they were supportive. You know, if we wouldn't have had them, I don't know how the story would have ended, but it definitely would have ended. And despite all the hate, we got a lot of love also. And this carried us, like, on eagle wings, even though it was a hard way, to make it to where we are now. And so that makes us feel both nostalgic and grateful at the same time and grateful to have such fans. So “Raise Your Glass” is basically a big thank you in return. We don't raise our glasses only to ourselves and our career. We raise our glasses to our fans in the end.

MATT: Obviously!

NAT: And together with the single, you made a video and then subsequent videos with Mirko Witzki from Witzki Visions, the same team working on all of your visuals. So in “Raise Your Glass” you're returning to your younger days showing up as your younger selves. Then there was “My Monster”, my personal favorite, with a storyline – the crime story based in the 1920s. And then you followed with “The Devil Is A Woman”, which is a classic rock video with guitars and fire and everything. And they're all fantastic! Please tell us which one is your favorite and which one was the most fun to shoot?

HANNES: I guess the people love the simple video of “The Devil Is A Woman” the most, because, as you named it, it's full of cliches – fire, guitars, sexy woman and everything. So I get it, and I love that video too. But my personal favorite is the video for “My Monster” because I learned something about myself: I love acting! I don't know if I'm the best actor, but I love standing in front of the camera and playing, like an acting role. And this was an acting role because we were not sort of Kissin' Dynamite. In the end, we were people in the 1920s.

NAT: True, only Ande played himself! [laughter]

HANNES: Well, Ande played himself, yeah, that's true! [laughter] But we all played some kind of a role. Stefan was a doctor and Sebastian was a bank accountant. So that was really interesting. And it was a nice scenery, and it was a very, very exhausting, long day. But I enjoyed every single second, and I think the final result is definitely worth watching. So I'd pick that!

MATT: So, as you've already started to talk about “My Monster” – not only in terms of a horror noir atmosphere of the video, but also lyrically and musically it has some Lordi-vibe in it. When creating this song, were you inspired in any way by their work?

HANNES: I know Lordi, of course, and I know some of their songs, but it never came to my mind to be somewhat inspirational from Lordi. I can tell you about the story behind “My Monster”, if you want!

MATT: Sure!

HANNES: “My Monster” has a very deep lyric, actually. Although it appears as a party song, because it is a party song musically, it has quite a depth, because it's about the monster that's inside all of us. And I do strongly believe that every human being, wherever you come from on this planet, if you're rich, if you're poor, if you're black, if you're white, doesn't matter – we all have a monster deep inside. For the lucky people, it's very deep below the surface. You cannot see it. It's not visible. You don't feel it. It's just there, but it doesn't play a big role. That's why those people feel happy not being bothered by a lot of stuff. But then there are not so lucky people who suffer from depression, panic attacks, and negative thoughts in general. And in that case, the monster turns like above the surface, and not just plays a role, but plays a big role, maybe the leading role. So it is a personal story because I've been there. I had depression a couple of years ago. And before that, I was the happiest guy on Earth. Like, I was truly thinking, "This is stuff that doesn't affect me. Other people have that. I can never have something like that!". And I was arrogant! And fair enough that karma is a bitch and it stroke very hard. So all of a sudden, I had to deal with such problems like depression. And I learned a lot about myself. I gathered some help and finally made it out of that. But believe me, that was a very hard and long thing. And this is when I came up with the idea of the monster inside of us, because it taught me the lesson that I had a monster, too. It was slumbering. And all of a sudden it awakens and it comes up and it beats you in your face, and it's there and you cannot do anything against it.

MATT: Now I will see this song from a different perspective, probably. And thank you for this confession. It was really moving for me.

HANNES: Thank you.

NAT: Thank you for being so honest with us. It's great to get to know you as a person too.

HANNES: Absolutely!

NAT: Let's go back to a bit more light-hearted topics! Are you planning any more singles from this album or you're ending at three?

HANNES: Well, we don't release another single before Friday because then the album drops and basically all of the songs are going to be there. But of course, a lot more songs would deserve a proper music video, and we always discuss if we can do something more. But nothing concrete yet that I can talk about.

NAT: Sure.

HANNES: Always follow our socials because you will learn about stuff there.

MATT: OK, so I noticed that there is a lot of keyboards and talkbox on this album, which gave this whole material a very 80s vibe. So was it your aim to sound even more like the bands from the 80s than on your previous albums?

HANNES: You know, my first role in my first band was a keyboard player. I wasn't even a singer, so I always felt close to being a keyboarder. And I love keyboard-driven songs. Since we don't have a keyboard player in our band and probably we won't add one. Since I need my hands free, you know I want to move and I want to be a frontman, not standing behind some keys.

NAT: One word: keytar!

HANNES: Yeah, right, exactly! [laughter] But since I love keyboard-driven songs and I always wanted to write at least one song that is a keyboard–driven song, we all felt that, and we just did it, because nowadays we bring on a piano on the stage. So basically, for one song, it's possible to play a keyboard. So why shouldn't we do a keyboard song? And in that case we did “Queen Of The Night”, and I enjoyed that one so much because it has this “tick tick tick tick tick…”. I love that! And for other songs we use keyboards more as a layer thing to thicken things up, which is not a crime, though. And talkbox, for example, is a style element, which I guess we only had that from time to time a little bit, but never really obvious. And I wanted to have a real, obvious talkbox, for instance. And like all the time, if you want something, you go a little bit over the top and all of a sudden you end up with a talkbox in half of the album. But I like that sound so much. So yeah, we just did it!

NAT: And on the other side of the spectrum, you have the song that finishes the album, “Not A Wise Man”, which is, I believe, your first truly acoustic song on the record, because you sometimes do acoustic songs live, but never on an album. Can we expect a little bit more of that in the future?

HANNES: Let's see what time brings! We wanted to do like a super tiny ballad. One that would work around the campfire, you know, with an acoustic guitar and not big drums, big guitars and stuff. So I definitely want to play this song during our live shows, and I guess reactions will decide if people like that and if people want to sing along to it. And we have the feeling that they want to hear it!

NAT: That's the right feeling. I talk on behalf of people!

MATT: Me too, me too!

HANNES: [laughter] Then there will probably be more songs like that in the future. If people have more like the sort of “OK, when is the next fast song coming?”, then we should think about it. But, you know, you never find out if you don't try it. So that's an experiment that we all love very much. And yeah, we will see what time brings.

MATT: So except for “Not A Wise Man”, there is no ballad on this record – especially in the means of classic power ballad. On your previous records, there was always at least one power ballad, for example “Masterpiece”, “Heart Of Stone” and “Scars” on your last three albums, respectively. Why didn't you include such a song this time? Was it a hard decision for you to make?

HANNES: Yes, it was, actually! But we wanted to have a record that is more guitar driven this time, that goes more straightforward, that is more playable for the live concerts. Because I love all the ballads of the previous records, “Not The End Of The Road”, but the thing is, let's put it that way, you just can't decide for one ballad that you play live, right? You cannot play three ballads of a new record. So there is just too much potential given away with too many ballads on the record, in my opinion. And we all felt that. And we wanted to have a more rock, more guitar-driven album this time. I mean, it's called “Back With A Bang” – you cannot name your album “Back With A Bang” if you play five ballads, right?

NAT: You wrote a lot of songs about women for this album, like “Queen Of The Night”, “The Devil Is A Woman”, “Iconic”...

HANNES: …”When The Lights Go Out”...

NAT: Yes!

HANNES: “My Monster”... no, just kidding this time! [laughter]

NAT: Basically, one third of the album is about women! Was that supposed to be this way? Did you do that on purpose or was it just a coincidence?

HANNES: Of course, this is the natural topic that fascinates us the most – since we're a band of guys, we're, of course, very fascinated by women in general. And all of those songs have a different approach, you could say. Like “Queen Of The Night” is a classy woman that we portray, not a shabby one! It's like a woman that can wrap a man around her finger if she wants. On the other hand, “When The Lights Go Out” or “The Devil Is A Woman” is like a sex-driven, rough thing. So I guess we just like to write songs about women. I don't really know why they fascinate us! [laughter]

NAT: There's nothing wrong with that!

HANNES: And since we're not a political band or don't want to put serious shit on the table because life is serious enough, we want to be a fun, entertaining band. And what could be more fun than the game between men and women?

MATT: What could be more fun? Probably singing something in German! Are you planning to ever record a song in your own language, for a change?

NAT: Maybe something that you already have – for example “DNA” would be great in German!

HANNES: Well, never say never. I don't know! So far, it hasn't been a plan of ours, but I write a lot of songs in German mainly for other artists, so definitely it could be something in the future. But since our goal is to go international – I mean, we're doing very good in Germany, but we want to move to different countries also, and have a growing fan base there – it would probably be the wrong direction to do a German song. But maybe as a bonus song, who knows?

MATT: Like a gag song. You know, like a joke for fans or something like that.

HANNES: Yeah, I get it.

MATT: Just imagine this, “Das ist im DNA, unsere DNA!”.

HANNES: Yeah, right, well done!

NAT: So this is the question we want to ask you again in a couple of months when we hopefully see you in Berlin at your gig live. As for now, what is your favorite song from the album before it is out there and before you manage to play it live?

HANNES: OK, first I have to say, in general, it's hard to choose something – because I know it sounds stupid, but since I'm the main songwriter I feel like a father to my children. And which father would say, “You are my favorite child! Let's put all the others aside!”?. So I really like them all very much and it's hard to choose. I can only say we played three songs live so far, and I enjoy them all, but “My Monster” has such a good energy, and also the crowd is responding really well. So I tend to say that one, but I cannot really choose.

MATT: All right! So to close this interview – it's obvious that after the release of the album, you're going to promote it by touring, not only in Germany, but also in other countries. We are from Poland, so we want to know, is there going to be another show in Poland, in a couple of months or so? Because there are many Polish fans here waiting for you to come back!

HANNES: I understand and I know that, and we are extremely working on that too. Like there are even more countries like the UK we don't have plans for so far. Because, believe it or not, the pandemic still waves its shadow on the scene because clubs are still overbooked. Promoters died, like not literally, but in a business kind of way. Eventually clubs died. So it's less and less options, but more and more bands that want to play and so it gets tricky. And the thing is, we want to put on a proper show and not just a show, you know? So we want to take care that if we come to Poland, if we come to the UK, then it should be a bang and not just, “OK, we're there”. And you could easily say, “OK, if you play this show, it doesn't even matter”. So we're rather working in the back on a show that is really worth it. Not just for the travel party and our crew. You know, they all use 1 or 2 days for one show. But we also want to make it worth it for our fans. And this is the most important thing. They deserve a great show and not a somewhat reduced one. We want to do a proper show and if we have a possibility to make something like that happen, then we're definitely there. Because Kissin' Dynamite is not shy – Kissin' Dynamite is straightforward, and we want to put on a straightforward show.

MATT: And to come back with a bang here, right?

HANNES: Exactly! There we are!

Tłumaczenie wersji PL oraz korekta wersji EN: Natasza Sakson

Komentarze: