Black Radio – tę nazwę wszyscy fani rocka powinni zapamiętać. Piątka chłopaków z Łodzi pomimo młodego wieku ma już wszelkie papiery na to, aby zawojować nie tylko polskie sceny, ale też narobić zamieszania za granicą.
Dawid, Kamil, Kuba, Szymon i Franek – młodzi, ambitni, zadziorni, z ogromnym apetytem, aby podbić muzyczny świat. Z debiutanckim krążkiem „Gasoline Planet” na koncie muzycy intensywnie koncertują, bo to scena ewidentnie stanowi ich żywioł i to na niej mogą pokazać swoje prawdziwe oblicze. Mają już za sobą koncerty małe i duże. Z tych wielkich można by wymienić chociażby Jarocin Festiwal czy Przystanek Woodstock. Panowie z Black Radio mają całkiem niezły warsztat, bowiem kształcą się w kierunku muzycznym, co w połączeniu z ogromną energią i pasją tworzy znakomitą dawkę solidnego rock’n’rolla. Ich utwory są szalenie melodyjne i od razu wpadają w ucho, a przy bliższym poznaniu zyskują jedynie na wartości. Wtedy możemy wgryźć się w warstwę tekstową, traktującą o kondycji współczesnego świata widzianej oczami 20-latka. Jest trochę o buncie, ciut o łamaniu konwenansów, ale wszystko to jest przesiąknięte ogromną determinacją w dążeniu do celu. Choć jak przyznają sami członkowie, kapela przez wiele lat szukała swojej właściwej ścieżki i kilkukrotnie zmieniała skład, to w tym roku stuknęła jej 7. rocznica.
VII urodziny Black Radio obchodzili 3 października 2015 r. w łódzkim klubie Iron Horse, który został szczelnie wypełniony przez fanów i przyjaciół kapeli. Rozgrzana supportami publiczność z niecierpliwością oczekiwała głównych aktorów wieczornego spektaklu, którzy pojawiając się na scenie, od razu porwali ją bez reszty. Panowie swój występ rozpoczęli od mocnego uderzenia, bo od coveru kultowego już kawałka grupy Blur „Song 2”. Próba ta wypadła iście profesjonalnie, bo można śmiało powiedzieć, że łódzka kapela weszła już na tak wysoki poziom, że o wartości ich muzyki świadczy nie tylko „to coś”, pewna iskierka, którą albo się ma, albo nie, ale też wypracowana duża jakość brzmienia. Później słuchacze i muzycy odbyli wędrówkę przez całą płytę „Gasoline Planet, poczynając od przebojowego singla „Zero Year”, po beztroskie „Caterpillar Mind” i ekspresyjne „Sweet Lords of Ratland”, kończąc na moim ulubionym „One – 21”. W setlistę muzykom udało się wpleść jeszcze „Seven Nation Army” formacji The White Stripes, bo jak sami twierdzą, twórczość Jacka White’a wywarła na nich przemożny wpływ. Wokalista Dawid Wajszczyk ewidentnie ma naturę urodzonego lidera. Raz po raz zachęcał publikę do wspólnej zabawy, a ta nie mogąc oprzeć się jego charyzmie i energetycznym dźwiękom płynącym ze sceny, śpiewała razem z nim, skakała i bez reszty oddała się szaleństwu. Warto wspomnieć o tym, że chłopaki z Black Radio ciągle poszukują, rozwijają się, a progres ten jest widoczny z ich każdym kolejnym występem. W czasie koncertu muzycy nie trzymają się ram, nie narzucają sobie form, aby ściśle odtwarzać nagrane na longplayu kompozycje. Pozwalają sobie na fajne improwizacje, ciut szaleństwa i także oni dają się ponieść tej niezwykłej energii.
Po głównej atrakcji wieczoru emocje jeszcze nie opadły. Były bisy, wspólnie odśpiewane „Happy Birthday”, szampański toast i urodzinowy tort. Ognisty temperament Black Radio zobrazowali tancerze z Souls Of Flame, którzy wcale nie musieli rozpalać atmosfery, bo była ona wystarczająco gorąca. Na deser łódzka kapela zaprezentowała owoce swojej współpracy z Radiem Łódź w ramach projektu Ekspresowe Sesje Nagraniowe. Panowie zarejestrowali tam dobrze znany utwór „Zero Year”, a także zupełnie nowy kawałek „God bless all the other gods”. Stanowi on przedsmak drugiego albumu zespołu, nad którym to Black Radio właśnie pracują. Cóż, zważając na potencjał kapeli, już nie możemy się go doczekać.