Nasza recenzja

Nie czekaj na znak

Wojtek Cugowski na polskiej scenie muzycznej obecny jest od ponad dwóch dekad. Przez lata działał wraz ze swoim bratem Piotrem w formacjach Bracia i Cugowscy (w tej drugiej towarzyszył im zresztą także ich ojciec, Krzysztof, legendarny wokalista Budki Suflera), w obu pełniąc przede wszystkim rolę gitarzysty, jedynie okazjonalnie stając za mikrofonem. Za każdym razem partie śpiewane przez Wojtka spotykały się jednak z na tyle entuzjastycznym przyjęciem fanów, że można było się spodziewać, iż prędzej czy później nadejdzie czas na to, by to on pełnił rolę frontmana.

Nie może zatem dziwić fakt, że po zakończeniu działalności przez obie wspomniane wyżej grupy starszy z braci Cugowskich zaangażował się dość mocno w kilka projektów, w których miejsce przy mikrofonie należy właśnie do niego. Początkowo dołączył do wywodzącej się z jego rodzinnego miasta, Lublina, bluesrockowej grupy Teksasy. Następnie związał się z dąbrowską formacją Kruk, wraz z którą wydał w ubiegłym roku znakomity progrockowy krążek „Be There”, na którym udowodnił raz na zawsze, że wcale nie dysponuje gorszym głosem od brata i ojca. Jakby tego było mało, na kilka miesięcy przed premierą płyty nagranej z Krukiem Wojtek wydał swój pierwszy solowy singiel zatytułowany „Nie czekaj na znak”. Piosenka ta spotkała się z uznaniem słuchaczy i wydawało się, że na więcej nie przyjdzie nam długo czekać – co zresztą zapowiadał sam Wojtek w wywiadzie, jaki przeprowadziłem z nim dokładnie rok temu. Tymczasem minąć musiał właśnie niemal rok, by ten materiał wreszcie ujrzał światło dzienne.

Płyta, która podobnie jak pierwszy promujący ją singiel nosi tytuł „Nie czekaj na znak”, składa się z dwunastu piosenek na pograniczu rocka i popu, które Wojtek sam zaśpiewał i skomponował. W nagraniach wsparli go znakomici muzycy: basista Tomek Gołąb, perkusista Bartek Pawlus, gitarzysta Bartek Jończyk oraz klawiszowiec Mariusz Nejman. Co ciekawe, wśród osób udzielających się w chórkach znalazła się między innymi jego żona Krystyna – ten krążek stanowi zatem kolejny już „rodzinny” projekt w jego dorobku.

Jak mówi sam Wojtek, album „Nie czekaj na znak” to odzwierciedlenie jego fascynacji – „rock, hard-rock, pop, dużo brzmień gitarowych z tym, co dziś jest niemal w zaniku: sola gitarowe. Niezależnie, czy utwór jest mocniejszy czy bardziej balladowy, każdy ma swój melodyjny temat wokalny i instrumentalny”. Dodaje, że ta płyta była wyzwaniem dla niego jako wokalisty, bowiem „bycie śpiewającym gitarzystą to co innego, niż bycie wokalistą na pełen etat”. Trzeba przyznać, że do tego wyzwania Wojtek podszedł z pełną powagą – na całym albumie nie sposób bowiem wskazać choćby jedną piosenkę, w której jego śpiew brzmiałby źle. Powiedziałbym wręcz, że ze względu na mnogość stylistyki prezentowanej w poszczególnych utworach, śpiew Wojtka brzmi tu nawet bardziej wielowymiarowo, niż na wspomnianej wcześniej płycie nagranej z Krukiem. Okazuje się, że mamy do czynienia z przypadkiem podobnym do Richiego Sambory, który przez ponad 30 lat pełnienia gitarzysty w zespole Bon Jovi nie miał zbyt wielu okazji, by pochwalić się swoimi zdolnościami wokalnymi, ale za każdym razem, gdy nagrywał coś pod własnym nazwiskiem, okazywało się, że wcale nie jest gorszym wokalistą od lidera swego podstawowego zespołu.

Pod względem zdolności kompozytorskich czy tekstowych Wojtkowi też zresztą ciężko cokolwiek zarzucić – od pierwszych sekund otwierającego cały zestaw dynamicznego, gitarowego utworu „Dziś rano” aż do kończącej tracklistę długiej, wolno rozkręcającej się piosenki „Shangri-La” zabiera nas na niesamowitą przejażdżkę po różnych muzycznych terytoriach, poczynając od southern rocka, poprzez pop, aż po mieszankę country i bluesa – zgodnie z obietnicą, serwując raz po raz mistrzowskie, soczyste solówki i wpadające w ucho riffy, okraszone poruszającymi, niosącymi generalnie dość optymistyczne przesłanie, mniej lub bardziej osobistymi tekstami (sam napisał połowę z dwunastu z nich, pięć jest autorstwa Karoliny Kozak, a jeden napisał Jurek „Szela” Stankiewicz). Singlowe piosenki „Nie czekaj na znak” i „Znowu będziemy się śmiać” wcale nie wyróżniają się tak bardzo na tle reszty – równie dobrą reklamą tego materiału mogłyby być choćby takie kawałki, jak wspomniany już rocker „Dziś rano”, ballady „Zaplątani” i „Nam się nic nie stanie” czy nieco melancholijny numer „Jestem i będę tu”. Wojtek po prostu przygotował zestaw kompozycji, które od początku do końca wpadają w ucho, rozbrzmiewają w głowie i nie chcą z niej wylecieć. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami!

Wojtek Cugowski – „Nie czekaj na znak”
Premiera: 8 kwietnia 2022
Wydawca: Agencja Muzyczna Polskiego Radia

Tracklista:
1. Dziś rano
2. Nie czekaj na znak
3. Zamykam drzwi, uciekam stąd
4. Znowu będziemy się śmiać
5. Zaplątani
6. To co zostało
7. Naddźwiękowy lot
8. Nam się nic nie stanie
9. Słyszę twój głos
10. Jestem i będę tu
11. Czy to przypadek?
12. Shangri-La

Komentarze: