Nasza recenzja

Be There

Nie ma lepszego sposobu na świętowanie okrągłych jubileuszy scenicznej działalności, niż wydanie nowej płyty! Wiedzą o tym muzycy Lady Pank, którzy swe czterdziestolecie postanowili uczcić wyśmienitym albumem „LP40” – i wie o tym również formacja Kruk, która na dwudziestą rocznicę swej działalności przygotowała, do spółki z Wojtkiem Cugowskim, nie mniej znakomity krążek „Be There”.

Na płycie znalazło się osiem utworów, składających się na aż 57 minut porządnego, klasycznego hardrockowego grania, wyraźnie zainspirowanego dokonaniami takich mistrzów gatunku, jak Deep Purple, Led Zeppelin, Rainbow, Uriah Heep czy Europe. Od pierwszych sekund otwierającego zestaw porywającego, przepełnionego zadziornymi riffami singlowego numeru „Rat Race” panowie zabierają nas na emocjonującą przejażdżkę po barwnej, choć podszytej mrokiem krainie dźwięków. Ostre, energiczne kawałki, takie jak „Hungry For Revenge” (drugi singiel z tej płyty!), „Made Of Stone” czy „The Invisible Enemy”, poprzetykane są bardziej refleksyjnymi numerami – jak choćby „Prayer Of The Unbeliever (Mother Mary)”, „Dark Broken Souls” czy zamykający zestaw tytułowy (no, prawie...) „Be There (If You Want To)”. Oczywiście, to podział dość umowny, bo progresywny charakter zawartych na tym krążku melodii sprawia, że poszczególne utwory trudno jest jednoznacznie zaszufladkować.

Pełne klimatycznych muzycznych pejzaży, bezkompromisowe kompozycje wręcz naszpikowane są popisami instrumentalnej maestrii, w których przodują gitarzysta Piotr Brzychcy i klawiszowiec Michał Kuryś. To właśnie ich wirtuozerskie „pojedynki”, takie jak długie solówki w „Prayer Of The Unbeliever (Mother Mary)” i „To Those In Power”, budują klimat tego albumu, sprawiając, że przy każdym kolejnym odsłuchaniu da się odkryć coś nowego. Równie wielkie brawa należą się Wojtkowi Cugowskiemu, który nie dość, że napisał na tę płytę świetne teksty, to jeszcze je wszystkie pięknie zaśpiewał (i to z naprawdę niezłym angielskim akcentem!). Szczerze mówiąc, do tej pory kojarzyłem go przede wszystkim jako zdolnego gitarzystę – bo głównie właśnie w tej roli udzielał się w zespołach Bracia i Cugowscy. Tymczasem okazuje się, że śpiewać potrafi wcale nie gorzej od swego ojca Krzysztofa i młodszego brata Piotra – nie będzie zbytnią przesadą, jeśli powiem, że momentami na „Be There” brzmi niemal jak legendarny Joe Lynn Turner! Po tych popisach, jakie Wojtek zaserwował nam na wspólnym albumie z Krukiem, aż nie mogę się doczekać jego solowej płyty, która zgodnie z zapowiedziami ma się ukazać jeszcze w tym roku.

„Be There” definitywnie należy do tych krążków, które z czystym sumieniem można polecić każdemu fanowi mocnego gitarowego grania. Choć większość z ośmiu składających się nań utworów jest dużo dłuższa, niż „radiówki”, do jakich przyzwyczajone jest ucho polskiego słuchacza, to jednak nie sposób się przy nich nudzić. Może to dzięki pasji, bijącej z tej płyty od pierwszych do ostatnich dźwięków, która ewidentnie zagrzewała wszystkich zaangażowanych w stworzenie tego materiału muzyków do wykreowania niezwykłych, barwnych brzmień, do jakich będzie się chciało wracać. Mam nadzieję, że muzycy Kruka nie każą, tak jak teraz, na swoje kolejne dzieło czekać długie sześć lat. I może następnym razem znów połączą siły z Wojtkiem? Trzeba przyznać, że ta współpraca wyszła naprawdę zacnie i aż szkoda by było, gdyby skończyła się na ledwie jednym albumie...

Kruk & Wojtek Cugowski – „Be There”
Premiera: 14.04.2021
Wydawca: Metal Mind Productions

Tracklista:
1. Rat Race
2. Hungry For Revenge
3. Prayer Of The Unbeliever (Mother Mary)
4. Made Of Stone
5. The Invisible Enemy
6. Dark Broken Souls
7. To Those In Power
8. Be There (If You Want To)

Komentarze: