Trudno znaleźć takiego fana metalu, który nie znałby zespołu Black Sabbath. Chociaż ich twórczość nie wszystkim musi przypaść do gustu, to jednak chyba każdy przyzna, że trudno znaleźć grupę, która dla rozwoju muzyki metalowej zrobiłaby więcej, niż Ozzy Osbourne, Tony Iommi i spółka.
Nic zatem dziwnego, że pożegnalna trasa Black Sabbath była jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych ostatnich lat. Na przestrzeni niecałych 13 miesięcy zespół zagrał aż 81 koncertów w ramach trasy „The End Tour” (w tym jeden w Polsce – w krakowskiej Tauron Arenie). Należy to uznać za wynik niesamowity – szczególnie, jeśli weźmie się poprawkę na to, że przecież panowie młodzieniaszkami już od dawna nie są. Biorąc pod uwagę charakter tej trasy, od początku jasnym było, że najważniejszym z tych 81 występów będzie ten ostatni. Nieprzypadkowo, panowie swój pożegnalny koncert zaplanowali w miejscu, w którym wszystko się zaczęło – czyli w swym rodzinnym mieście, Birmingham. Historia zatoczyła koło: ciekawe, ilu spośród obecnych na tym koncercie widziało na własne oczy początki Black Sabbath?
Dla tych, którzy nie znaleźli się w gronie szczęśliwców mogących uczestniczyć w pożegnaniu zespołu na żywo, zespół przygotował możliwość wzięcia w nim udziału w inny sposób. Najpierw, w październiku, przez jeden dzień w kinach na całym świecie wyświetlany był film „The End Of The End Tour”, stanowiący de facto pełen zapis pożegnalnego koncertu w Birmingham. Teraz ten sam koncert pojawił się na półkach sklepowych w różnych wariacjach audio i video – uzupełnionych o ciekawe dodatki, które z pewnością ucieszą niejednego fana zespołu.
Żadne dodatki nie przesłonią jednak tego, co jest w tym wydawnictwie najważniejsze, czyli samego koncertu. Członkowie Black Sabbath zrobili wszystko, by był on naprawdę niezapomniany. Gitarowe solówki Tony’ego Iommiego są tu naprawdę mistrzowskie, podobnie jak popisy Geezera Butlera na basie czy perkusyjne wyczyny Tommy’ego Clufetosa, który jeszcze raz udowodnił, że na te kilka ostatnich lat zespół nie mógł znaleźć lepszego zastępstwa dla swego oryginalnego bębniarza, Billa Warda. Nawet Ozzy śpiewał na tym koncercie jakby lepiej – i przede wszystkim, wyraźniej! – niż w ostatnich miesiącach (chyba wszyscy pamiętamy mruczanki, jakie odstawiał, wisząc na mikrofonie w trakcie wspomnianego wyżej koncertu w Krakowie...). W sukurs przyszła im ekipa techniczna, która nagrywając ten koncert z największą możliwą dbałością, sprawiła, że nawet oglądając czy tylko odsłuchując go po wielu miesiącach w domowym zaciszu, ma się poczucie, jakby naprawdę uczestniczyło się w tym wydarzeniu. Można powiedzieć, że pod tym względem jest to absolutnie wzorcowy album koncertowy!
Jeśli chodzi o samą zawartość setlisty, to ze względu na charakter koncertu z góry wiadomym było, że będzie ona stanowić podróż przez pół wieku twórczości Black Sabbath. W secie nie mogło zatem zabraknąć tak kultowych utworów, jak „Black Sabbath”, „Into The Void”, „Snowblind”, „War Pigs” i „Sabbath Bloody Sabbath”. Być może trochę szkoda, że na całej tej trasie ani razu nie pojawiły się kawałki nagrane oryginalnie bez udziału Ozzy’ego Osbourne’a – choćby kultowy „Heaven and Hell”, w którym na wokalu udzielał się nieodżałowanej pamięci Ronnie James Dio. Nie ma jednak co się temu dziwić – abstrahując od faktu, że zapewne Ozzy z góry oprotestował podobne pomysły, to tak naprawdę na samych albumach z nim za mikrofonem znajdziemy tyle pamiętnych utworów, iż dałoby się nimi wypełnić niejeden koncert.
Wystarczy spojrzeć na zestaw piosenek zagranych na wielki finał występu w Birmingham, by zrozumieć, jak bogata w prawdziwe hity jest dyskografia Black Sabbath. Od kultowego, zaśpiewanego wraz z publicznością „Iron Mana”, poprzez zawierający epicką solówkę Iommiego „Dirty Women” i energiczne „Children Of The Grave” panowie przeszli do ostatniej piosenki, którym nie mógł być żaden inny utwór, jak tylko legendarny „Paranoid”. Podziękowania, ukłony, fajerwerki… i to już? Naprawdę koniec? Jakoś trudno w to uwierzyć, nawet wiedząc, jak bardzo schorowany jest Tony Iommi i jak bardzo na przemęczenie narzekał w ostatnich latach Geezer Butler. Ten ostatni zadeklarował zresztą w wypowiedzi zamieszczonej w książeczce tego albumu: „To nigdy nie będzie dla mnie prawdziwy 'The End'. Zawsze będę częścią Black Sabbath, a Black Sabbath będzie zawsze częścią mnie”. Idę o zakład, że jeszcze nie raz i nie dwa ta część Geezera Butlera da o sobie znać, każąc mu wyciągnąć starych kumpli z domów i ruszyć w trasę. Bo przecież życie niejednokrotnie pokazało, że kończyć karierę można po wielokroć…
Black Sabbath – „The End (Live in Birmingham)”
Wydawca: Universal Music Polska
Premiera: 17 listopada 2017
Tracklista:
1. Black Sabbath
2. Fairies Wear Boots
3. Under The Sun / Every Day Comes And Goes
4. After Forever
5. Into The Void
6. Snowblind
7. Band Introductions
8. War Pigs
9. Behind The Wall Of Sleep
10. Bassically / N.I.B.
11. Hand Of Doom
12. Supernaut / Sabbath Bloody Sabbath / Megalomania
13. Rat Salad / Drum Solo
14. Iron Man
15. Dirty Women
16. Children Of The Grave
17. Paranoid