Poznajcie 19-latkę, która podbiła serca internautów intrygującymi coverami i autorskimi, popowo-trapowymi piosenkami – melancholijnymi i tajemniczymi. Sally, czyli Kasia Pocałujko ma dopiero 19 lat, ale już zdobyła rzeszę fanów za pośrednictwem Tik-Toka. Obserwuje ją przeszło 157 tysięcy użytkowników serwisu, a jej utwory tam zamieszczone uzyskały ponad 4,5 miliona polubień. Sally dała się poznać ubranymi w trapowe brzmienia coverami, między innymi „cząstki" sanah i „trudno tak" Krzysztofa Krawczyka, a także wokalnym remixem „obok" Żabsona.
Kasia tworzy jednak również swoje autorskie piosenki. Takimi utworami, jak „Wiem, że ty nigdy" czy „game over" udowodniła, że na rodzimym rynku jest miejsce dla pewnych siebie dziewczyn, które nie boją się wyjść poza muzyczny schemat. Jej najnowsza propozycja, opatrzony soczystym teledyskiem singiel „Juicy Words", to piosenka w charakterystycznej dla wokalistki konwencji łączącej trap i urban pop. Ukazuje ona, że Sally jest dziewczyną, z którą nie warto zadzierać i która wie, wie, jak poradzić sobie z miłosnymi gierkami, w które grają jej rówieśnicy...
Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Sally. Mogą Państwo swobodnie publikować wywiad w swoich mediach, w całości lub we fragmentach, z podaniem źródła: materiały prasowe e-muzyka.
Czym są dla ciebie tytułowe „soczyste słowa"?
SALLY: To słowa, które sprawiają przyjemność i dają różne obietnice – czasem prawdziwe, czasem bez pokrycia. To słowa tajemnicze. Każdy może je słyszeć i rozumieć inaczej...
Tak jak twoje poprzednie piosenki, „Juicy Words" łączy melodyjność z melancholią. W takich „ciemnych" klimatach czujesz się najlepiej?
Lubię taki melancholijny nastrój. „Juicy Words" jest bardzo klimatyczny – powiedziałabym, że jest idealny do nocnej jazdy autem. Bit do utworu zrobił mój brat (Krzysztof Pocałujko – red.) który najczęściej w moich piosenkach zajmuje się stroną muzyczną. Numer powstał dość spontanicznie. Brat powiedział: „Mam dla ciebie coś w fajnym klimacie", a muzyka zainspirowała mnie, by poprowadzić utwór w ciemniejszą, bardziej tajemniczą stronę.
Wcześniejsze twoje single były dosyć smutne w warstwie tekstowej, dotyczyły niespełnionych miłości. „Juicy Words" trochę od tego odbiega.
Faktycznie, ten numer nie jest już taki smutny. Do tej pory wychodziły mi kawałki właśnie takie smuteczkowe. Wychodzi na to, że nie jestem osobą, która same wesołości w sobie nosi (śmiech). Rzeczywiście, tamte piosenki często opowiadały o niespełnionych miłościach, trudnych uczuciach. Ale wiadomo, że raz jest nam lepiej, a raz gorzej w życiu, więc i to się ciągle u mnie zmienia.
Sama piszesz sobie teksty. Inspiracje czerpiesz z życia? Bo jeśli tak, to chyba w takim razie powinienem ci życzyć, by kolejne piosenki były bardziej pogodne...
(śmiech) Na to wychodzi, mam nadzieję, że takie będą (śmiech). Tak, te piosenki to przeważnie odbicie mojego życia. Niektóre sytuacje pochodzą z mojej wyobraźni, bo mam ją dosyć bogatą, ale raczej inspiruję się własnymi przeżyciami. Uwielbiam pisać teksty – w tym się najbardziej spełniam.
Charakterystyczną cechą twoich piosenek jest przeplatanie języka polskiego z angielskim. Skąd pomysł na takie rozwiązanie?
Nie podpatrzyłam go u żadnego artysty, choć wielu z nich obecnie stosuje takie zabiegi, bo angielski jest teraz bardzo powszechny i używany w codziennych rozmowach. Bardzo lubię ten język, w codziennej gadce też stosuję angielskie wtrącenia – może nie za często, bo to byłoby głupie, ale rzeczywiście lubię tak robić. Myślę, że w piosenkach to fajnie brzmi, bo u mnie te słowa nie są takie proste i oczywiste. Stosuję czasami rozwiązania dość niekonwencjonalne.
Skąd czerpiesz swoje muzyczne inspiracje?
Szczerze mówiąc, nie mam takiej jednej osoby. Raczej inspirują mnie brzmieniowo konkretne numery, polskie i zagraniczne. Nie staram się nasłuchiwać nikogo, tylko szukać swoich dźwięków. Dlatego myślę, że nie jest łatwo określić moją muzykę gatunkowo. Nie jest to ani pop, ani rap, ani trap, choć ich elementy są obecne w mojej twórczości. Lubię je ze sobą łączyć, ale nie lubię się szufladkować.
Jak zaczęła się twoja muzyczna przygoda?
Jestem z muzycznej rodziny, u nas każdy coś muzycznie robi. Muzyka jest ze mną od zawsze, odkąd tylko byłam mała. Kiedy byłam już trochę starsza, uczyłam się śpiewu, chodziłam na lekcje pianina i gitary. Do świata muzyki tak naprawdę wprowadził mnie mój brat – jest po studiach muzycznych i ma typowo muzyczne zaplecze. Ogromnie dużo się od niego nauczyłam.
Swoją karierę zaczęłaś w internecie. Twoim zdaniem to obecnie najlepszy sposób na start dla młodych wokalistów?
Oczywiście! To jest najlepsza droga. Platformy takie jak Tiktok w największym stopniu pozwalają się pokazać szerszej publiczności, a publikowanie tam jest łatwiejsze niż na YouTube. Nagrywałam covery popowych piosenkarek, dogrywałam swoje zwrotki do popularnych numerów, między innymi do Żabsona. Super było obserwować, że innym podoba się to, co robię.
A jak zaczęłaś tworzyć własne utwory?
W czasie pandemii, kiedy wychodziły numery z cyklu #hot16challenge, któryś z kolegów zasugerował, bym zrobiła coś takiego. Znalazłam bit na YouTube i dograłam się do niego, na rapowo, jak to szesnastka. I wtedy pomyślałam, że może warto pójść w tę stronę – mniej śpiewać pełnym głosem, zbliżyć się bardziej do rapu. Wtedy zaczęłam się też zajmować nagrywaniem konkretnie, na poważnie, gromadząc coraz więcej obserwatorów. Zaczęłam szukać własnej drogi i stylu, chciałam robić coś, co jest tak naprawdę moje.
Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość? Myślisz o debiutanckiej płycie?
Na razie nie. Chcę robić single i je kolejno wypuszczać. Nie wiem jeszcze, kiedy będzie następny, ale na pewno to będzie coś fajnego (śmiech).
Poprzednie utwory publikowałaś jako sallypocałujko, teraz po prostu jako Sally. Skąd ta zmiana?
Sallypocałujko to była moja ksywa połączona z nazwiskiem. Ale to nie był najlepszy pomysł, z samą ksywą jest o wiele lepiej. A skąd Sally? To jedna z głównych bohaterek filmu „Auta", animacji Pixara. Jest tam taka Sally Carrera, to bardzo fajna postać, dlatego chciałam się nazwać jak ona (śmiech).
Rozmawiał: Maciej Koprowicz