Co mają ze sobą wspólnego - najsłynniejszy grafficiarz świata - Banksy, muzycy zespołów Gorillaz i Daft Punk, australijska wokalistka Sia?
Wszyscy Ci artyści postanowili ukryć swoją tożsamość przed wzrokiem opinii publicznej. Jaka jest motywacja tych działań? Prowokacja? Rodzaj gry z mediami i publicznością? Czy to prztyczek wymierzony w wykreowany i skupiony na wizerunku show-biznes,
a może dbałość twórców o to, by to dzieło było na pierwszym planie? Jakie motywy ujawniają najbardziej znani spośród nieznanych? Czy zawsze tworzyli z ukrycia?
Nie ulega wątpliwości, że rozpoznawalność jest niezwykle ważną częścią sukcesu artysty. Niemniej, mało kto zaprzeczy stwierdzeniu, że obecny show-biznes przesycony jest newsami z prywatnego życia gwiazd, doniesieniami o ich wyglądzie, stroju, a nie informacjami o ich dokonaniach artystycznych. Mimo machiny show-biznesowej, miliony fanów na całym świecie znają doskonale twórczość wielu osób, które nie dały się wciągnąć w wykreowany marketingowy wir i zdobyły popularność na własnych zasadach - ukrywając swoją tożsamość.
Artysta dla dzieła czy dzieło dla artysty?
Pytanie kim jest Banksy generuje ponad dziesięć milion wyników w sieci. Najsłynniejszy grafficiarz świata od początku kariery skrzętnie ukrywa swój wizerunek. Jego artystyczny przekaz jest mocny, często zaangażowany politycznie lub społecznie, jednak w przypadku artysty streetartowego tworzenie dzieła z ukrycia jest częścią subkultury i nie zaskakuje tak bardzo jak w przypadku muzyków, dla których nie pokazywanie wyglądu podczas np. koncertu jest niebagatelnym wyzwaniem. Sztuka uliczna ma za zadanie zaskoczyć, coś przekazać, wywołać zachwyt lub dialog, a później zniknąć zamazana przez służby porządkowe lub zastąpiona przez inną pracę. Anonimowość jest ceną, którą grafficiarze płacą za niezależność. Ta ulotność, nietrwałość jest częścią sztuki i również Banksy deklaruje, że w jego przypadku anonimowość służy wywyższeniu dzieła względem twórcy. Banksy maluje nie tylko obrazy, graffiti i murale, ale też tworzy albumy ze zdjęciami swoich prac, jest autorem książki "Wojna na ściany" oraz nominowanego do Oskara dokumentu "Wyjście przez sklep z pamiątkami". Czy mógłby dokonać tego wszystkiego gdyby zatarł granicę między buntem, działaniem niezgodnym z prawem
a mainstreamową poprawnością i rolą celebryty?
Anonimowość jako część kreacji
Anonimowość od zawsze fascynuje. W przypadku kilku zespołów muzycznych motywy ukrywania się za komiksowymi postaciami wydają się częścią kreacji wizerunku, rodzajem zabawy z mediami i fanami. „Tworzenie wirtualnych postaci daje nam więcej emocji. Ludzie też wolą tego typu podejście”, tak tłumaczyli swoją decyzję o założeniu masek członkowie grupy Daft Punk - Guy-Manuel de Homem-Christo i Thomas Bangalter. Dwaj francuscy twórcy muzyki elektronicznej nie przykładają zbyt dużej wagi do swoich alternatywnych postaci. W sieci można znaleźć wywiad z 95 roku kiedy ich image był jawny i zwyczajny. Również zainicjowana przez Damona Albarna grupa wirtualnych muzyków pod nazwą Gorillaz to doskonały przykład zespołu ukrywającego się pod alternatywnymi postaciami. Nie bez znaczenia jest także rola Jamiego Hewletta, rysownika i twórcy życiorysów wszystkich członków grupy. To dzięki niemu historia zespołu jest spójna i ciekawa niczym fabuła dobrego komiksu. Przez wiele lat doszukiwano się autentycznych osób, które mogły zainspirować Jamiego. Jednak przez lata przekonaliśmy się, że cały projekt jest idealnym pomysłem na rozwój wirtualnej historii, dającym możliwość swobodnej wymiany jego członków. Muzyka elektroniczna sprzyja podobnym eksperymentom. Dobrym przykładem są kochający świat maszyn członkowie zespołu Kraftwerk. Ich koncerty zawsze skupiały się na tajemniczości postaci stojących przy konsoletach dźwiękowych. Wielokrotnie podejrzewano, że zamiast prawdziwych muzyków na koncercie stały manekiny udające ludzi, a muzyka była puszczana z przygotowanego wcześniej materiału. Nic bardziej mylnego. Twórcy chcieli, aby publiczność tak postrzegała ich obecność na scenie.
Niezwykłą popularność zdobyli także muzycy, którzy postawili na anonimowość podszytą nutką grozy, która dodatkowo podsyciła zainteresowanie muzyką. Slipknot, który niczym burza wkroczył na rynek muzyczny poprzez szokujący wizerunk wraz ze wzrostem popularności zrezygnował z ukrywania się za maskami. Za demonicznymi maskami ukrywał się także neofolkowy zespół Death in June, który zakończył działalność w 2017 roku.
Przytłaczający blask fleszy
Swój wizerunek chroni również australijska wokalistka Sia, która wraz ze wzrostem popularności zaczęła kryć się za zasłaniającą pół twarzy peruką. Sia wyjawiła w wywiadach, że życie w blasku fleszy na początku rozwijającej kariery złamało ją psychicznie i doprowadziło do narkomanii. Osoby śledzące rynek muzyczny nie będą miały problemu, żeby przypomnieć sobie jej twarz z wcześniejszych okresów. Sia pierwszy album wydała już w 1997 roku, a ukrywa się od 2010 roku. Skupia się na muzyce i działaniach charytatywnych. Przy jej historii nasuwa się pytanie, czy wszystkie przedwczesne śmierci muzyków, których złamał show-biznes były nieuniknione? Amy Winehouse, która od początku deklarowała, że nie chce sławy, Whitney Houston, Janis Joplin czy Avicii, który w 2018 roku popełnił samobójstwo. W wyemitowanym przez Netflix dokumencie „„Avicii: True Stories” muzyk mówił „To mnie zabije”, „koncerty nigdy się nie kończyły, nawet kiedy miałem już dość”, „moje życie to ciągły stres”.
Z naszego muzycznego podwórka
W Polsce nie mamy wielu przykładów zespołów ukrywających swoje oblicze, panuje wręcz przeciwna tendencja. Blackmetalowa Mgła, obecna na scenie od 2000 roku z coraz większymi sukcesami występuję na koncertach jako mroczny kwartet bez twarzy. Tożsamość krakowskich muzyków jest jednak znana. Drugim przykładem jest zespół Suche Oko, który triumfy świecił w latach 90-tych. Niestety ich potencjał nie został w pełni wykorzystany. Ostatnio lider zespołu zapowiada wielki powrót na scenę, używając do tego komunikatów w mediach społecznościowych #zespolsucheoko. Czy tym razem chodzi tylko o muzykę?
Magda Nahurska