Morrissey - artysta którego można kochać lub nienawidzić, ale wobec którego trudno pozostać obojętnym. Znany przede wszystkim ze swojej ogromnej miłości do zwierząt (od 46 lat jest wegetarianinem a od dwóch - weganinem) i z niechęci do przedstawicieli własnego gatunku.... "I don't like people generally" – w jednym z wywiadów stwierdził Moz. Wsławił się też nienawistnym komentarzami na temat m. in. Rodziny Królewskiej, imigrantów, muzyki reagge, Margaret Thatcher, Eltona Johna, Donalda Trumpa czy Roberta Smitha. Nazwał Chińczyków podludźmi za ich okrutne praktyki podczas święta Yulin, kiedy to Chińczycy mordują i zjadają psy i koty. Natomiast po ataku masowego mordercy i terrorysty Andersa Breivika Moz stwierdził, że to co się wydarzyło na wyspie Utoya jest niczym wobec tego, co dzieje się codziennie w MacDonaldsach.
Zabijanie zwierząt porównał również do holocaustu. Jedni kochają go za to, że ma odwagę być sobą, mieć własne zdanie i za konsekwencję. Inni krytykują go za poglądy, oskarżają o nacjonalizm (tu należy nadmienić, że Morrissey jest atakowany zarówno przez środowiska prawicowe jak i lewicowe), wyśmiewany za częste przerywanie lub odwoływanie swoich koncertów. Dla przypomnienia – zszedł ze sceny w 2014 w Warszawie, gdy jakiś niewychowany pseudofan krzyknął: "Śpiewaj, a nie gadaj". W zeszłym tygodniu natomiast odwołał jeden ze swoich koncertów, bo było za zimno (prawdziwa przyczyna była jednak taka, że artysta jest przeziębiony).
Los Angeles uchwaliło dzień 10. listopada Dniem Morrisseya. Cóż takiego stało się tydzień później, że Morrissey znów znalazł się na ustach wszystkich jako skandalista? Artysta udzielił wywiadu dziennikarce niemieckiego pisma Der Spiegel, w którym wypowiedział się na temat przypadków molestowania seksualnego i pedofilii, których niechlubnymi bohaterami niedawno stali się Harvey Weinstein i Kevin Spacey. Der Spiegel wyrwał słowa Morrrisseya z kontekstu, aby zabrzmiały tak jakoby miał bronić obydwu oskarżonych. Co takiego kontrowersyjnego powiedział muzyk? Oto jego dokładna wypowiedź (tłumaczenie moje):
"To są ekstremalne przypadki: gwałt to oburzająca, wstrętna rzecz, każdy rodzaj ataku fizycznego jest oburzający, ale musimy patrzeć na to obiektywnie. Niektórzy ludzie nie potrafią okazać, że są kimś zainteresowani i mogą się wydawać agresywni bądź niebezpieczni". Na pytanie dziennikarki dotyczące afery związanej z Kevinem Spaceyem, Morrissey odparł: " "To absurd, z tego co wiem Spacey był w pokoju hotelowym z 14-letnim chłopcem. Spacey miał wtedy 26 lat, chłopiec – 14. A gdzie byli rodzice tego chłopca? Chłopak powinien też był się domyśleć, co może się wydarzyć. W mojej młodości nigdy nie znalazłem się w podobnej sytuacji. Nigdy. Zawsze byłem świadomy, do czego takie sytuacje mogłyby doprowadzić. Jeżeli jesteś w czyjejś sypialni, powinieneś zadać sobie pytanie, "Po co tu się znaleźliśmy?" Dlaczego nie jesteśmy na dole w hallu czy w restauracji?"
Następnie artysta odniósł się do afery Weinsteina:
*Dla niewtajemniczonych: cała afera z amerykańskim producentem filmowym Harveyem Weinsteinem zaczęła się od hashtagu #metoo, kiedy to aktorka Rose MacGowan przypomniała sobie, że 20 lat temu została zgwałcona przez tego producenta, za co otrzymała 100 000 dolarów i zgodziła się wówczas nie wnosić oskarżeń. Jednak po dwudziestu latach, zdecydowała się przypomnieć o sobie tabloidom. Po czym kolejne gwiazdy płci obojga również doznali nawrotu pamięci i zaczęli się przyznawać do podobnych incydentów z udziałem Weinsteina sprzed lat. Większość aktorek broniła się stwierdzeniem, że szły same w środku nocy na drinka do pokoju hotelowego Weinsteina, bo nie przypuszczały, by starszy od nich miły pan, którego traktowały jak wujka, mógłby chcieć je molestować. Do molestowania przez Weinsteina 20 lat temu przyznał się nawet aktor komediowy filmów klasy C - Rob Schneider.
A co na ten temat powiedział Morrisey? "Zastanawiam się, czemu ludzie dokładnie wiedzą, o co chodzi, a jednak zgadzają się na to, ale po fakcie albo czują się zażenowani, więc nagle stwierdzają To był atak, zostałem do tego zmuszony i zaciągnięty do pokoju hotelowego. Ale gdyby wszystko poszło bardzo dobrze i doprowadziłoby to ich do wielkiej kariery, nigdy by o tym nawet nie wspomnieli. I nie cierpię być taki cyniczny, bo uważam, że gwałt jest odrażający i nie zgadzam się z molestowaniem seksualnym, ale w wielu sytuacjach, ofiara po prostu czuje się rozczarowana po fakcie tym, że nie zrobiła obiecanej kariery."
W tym samym wywiadzie artysta sprytnie zapytany przez dziennikarkę, czy gdyby mógł nacisnąć guzik prowadzący do unicestwienia Donalda Trumpa zrobiłby to, odparł, że dla dobra ludzkości – tak.
Efekt tego niefortunnego wywiadu jest taki, że Morrissey został przesłuchany przez amerykańskie służby specjalne jako osoba zagrażająca życiu Donalda Trumpa.
Po tym incydencie ma kanale siostrzeńca artysty – fotografa Sama Esty Raynera – ukazał się filmik, w którym Morrissey oskarża Der Spiegel o wyrwanie jego słów z kontekstu, podkreśla, że jest wielkim przeciwnikiem pedofilii, molestowania seksualnego i potępia gwałty. Poprosił też swoich fanów, aby nie wierzyli w żadne słowa, które zostaną mu przypisane, jeżeli nie usłyszą ich z jego własnych ust. Dodał też, że to zabawne, iż jednego tygodnia Amerykanie ustanawiają Dzień Morrisseya, a wkrótce potem artysta jest przesłuchiwany przez służby specjalne niczym osoba zagrażająca bezpieczeństwu narodowemu i grozi mu deportacja. Przypomniał też dużo ważniejsze wydarzenie, jakie miało miejsce w tym roku, a o którym tak mało mówiło się w mediach – akt terrorystyczny jaki miał miejsce 22. maja w Manchsterze po koncercie Ariany Grande, w którym zginęły 23 osoby, a wiele odniosło ciężkie obrażenia. Morrissey zwrócił uwagę, że to właśnie takim osobom, jak ofiary zamachu w Manchesterze należy się cześć i pamięć.
Tymczasem najnowszy album Morrisseya "Low in High School" pomimo skandalu jaki wybuchł wokół artysty sprzedaje się bardzo dobrze, zyskuje świetne recenzje i właśnie ukazał się trzeci singiel z płyty "Jackie's only happy when she's up on the stage". Niestety w ojczyźnie Morrisseya czyli Wielkiej Brytanii pisma muzyczne po tej aferze zaczynają odmawiać recenzowania tej znakomitej płyty a stacje radiowe – grania kolejnych singli. Oto do czego prowadzi potęga prasy...
Altea Leszczyńska