Jeśli artysta tudzież muzyczny zespół mówi o swojej nowej płycie, że ta jest najlepszą w całym dorobku..., to albo jest bardzo odważnym, albo przekonanym o wielkości nowego materiału. Te słowa wypowiedzieli członkowie polskiej formacji Cochise względem swojej nowej, ósmej już studyjnej płyty pt. „Cochise”. Sprawdźmy zatem, czy to tylko odwaga i dobra promocja, czy też stan faktyczny.
Przede wszystkim jest to wciąż ta sama dobra, rockowa, pięknie grunge'owa muzyka ze znakomitymi gitarowymi riffami w roli głównej, z przyjemną warstwą melodyjną oraz idealnym wypośrodkowaniem tego, co ciężkie i ocierające się wręcz o metalowe klimaty , a co łagodniejsze, rockowo-popowe, niezwykle klimatyczne. To wszystko pozostaje bez zmian i jest wiernym kwintesencji brzmienia zespołu, ale jednocześnie są i pewnie zmiany, gdzie mamy chociażby znakomite, fortepianowe partie w wykonaniu Leszka Możdżera, które zagościły tu aż w dwóch numerach. To coś ciekawego, innego, zaskakującego i w mej ocenie czyniącego muzykę Cochise o tyle lepszą, że wciąż się zmieniającą, ale też i pozostającą wierną źródłom twórczości tego bandu. Jednocześnie odnoszę też wrażenie, że w całościowym ujęciu jest trochę łagodniej i delikatniej, co też nie jest niczym złym.
Paweł Małaszyński utrzymuje wokalną formę na niezwykle wysokim poziome, racząc nas tu naprawdę dobrym, emocjonalnym i przede wszystkim szczerym w przekazie śpiewaniem, gdy oto opowiada nam on historie o ludzkich losach, które czasami wiążą się z zawsze trudnym kochaniem, czasami z poszukiwaniem w sobie tego pięknego czegoś, co dawniej czyniło nas szczęśliwym, czy też o zmaganiu się z mroczną codziennością i demonami własnego umysłu. To ciekawie, znów w stu procentach anglojęzyczne, intrygujące teksty autorstwa Pawła. Choć jako osoba, która bawi się w pisanie tekstów, żałuję, że nie znalazł się tym razem ani jeden po polsku.
Album rozpoczyna znany nam już dobrze, tętniący mocnym rytmem, klimatyczny, przebojowy singiel pt. "SAY2YOU".
Po nim mamy przyjemność poznać przyjemne dźwięki nieco łagodniejszej, chwilami wręcz balladowej, świetnie wykonanej kompozycji "TROUBLE IN THE STREETS OF HAPPINESS", w której pojawia się również piękna gra Leszka Możdżera.
Pod numerem trzy kryje się zaś dynamiczny, wybornie przybrudzony w swoim gitarowym brzmieniu, naprawdę charakterny i dobrze zaśpiewany numer o tytule "DEN OF THIEVES".
Inny charakter ma z pewnością znów pięknie gitarowy, ekspresyjny, ale też i nieco łagodniejszy względem poprzednika - fajnie rockowy kawałek "SUPREME".
Kolejne spotkanie z Leszkiem Możdżerem niesie nam numer pt. "GARDEN OF THE BONES", gdzie najpierw wita nas rockowa moc, by za chwile zaskoczyło mistrzowskie brzmienie pianina, które pięknie łączy się z całością tej muzyki. Dla mnie jest to najlepszy utwór na całej płycie.
Balladowym, jakże łagodnym wstępem wita nas także kompozycja "SUMMER SOUND", by jednak za chwilę uderzyć gitarową i perkusyjną mocą, która zmienia w tym kawałku absolutnie wszystko.
I tak docieramy do pędzącego z zawrotną prędkością (z jednym małym przystankiem), wypełnionego gitarowymi riffami i okraszonego pięknymi solówkami utworu pt. "ABOUT THE BOY", który warto docenić również za znakomity tekst.
Przed wielkim finałem mamy tu jeszcze ciekawie zaaranżowany, raczej ciężki od pierwszych chwil rozbrzmiewania, klimatyczny numer "PAIN OF HOPE", w którym wszystko gra tak, jak powinno.
I wreszcie na koniec mamy rockową ucztę dla miłośników klasyki - cover utworu Elvisa Presleya "BURNING LOVE", który w tej aranżacji brzmi naprawdę dobrze, ale też i udowadnia, że Cochise może grać bardziej popowo.
Album „Cochise”, to z pewnością rzecz ciekawa, pięknie zróżnicowana w swej brzmieniowej postaci względem chronologicznego układu utworów, znakomicie wykonana i potwierdzająca to, że zespół Cochise zrobił ogromny postęp względem pierwszych albumów, osiągając w tym momencie być może najwyższą jakość swojego brzmienia. Bo nie można nie docenić tej muzyki, tych aranżów, tego warsztatu i całości niniejszego materiału, którą tak pięknie zrealizował Krzysztof Murawski.
No dobrze, ale czas udzielić odpowiedzi na pytanie, czy album ten stanowi najlepszy w całym dorobku zespołu…? Powiem tak – z pewnością jest to czołówka w całej dyskografii, ale przynajmniej ja nie czuję jeszcze tego, że jest najlepszym, co nie oznacza, że za kilka dni nie zmienię zdania. Pewne jest jedno – zespół Cochise należy do grona najlepszych rockowych kapel w naszym kraju, co i też ta płyta potwierdza.
Sięgnijcie po album „Cochise”. Polecam.
Lista utworów:
1. Say2You
2. Trouble in the streets of happiness
3. Den of thieves
4. Supreme
5. Garden of the bones
6. Summer sounds
7. About the boy
8. Pain of hope
9. Burning love