Formacja Imagine Dragons ma swój czas - swój najlepszy czas. Znakomite płyty, wielkie przeboje i koncertowe trasy, które zachwyciły fanów na całym świecie. Niejako idąc za ciosem, Dan Reynolds i reszta chłopaków oddali w nasze ręce kolejną, w zasadzie z góry skazaną na sukces, płytę. Mowa tu o albumie „Loom”, która też kontynuuje sobą obraną przez ten zespół przed laty ścieżkę, ale też i czyni ją nieco bardziej charakterną i zaskakującą, aniżeli chociażby ostatni album.
Jako słowo się rzekło, jest to kwintesencja muzyki Imagine Dragons, czyli popowo rockowe brzmienia z domieszką indie w tle. No i właśnie - tym razem mamy to wszystko podane w naprawdę ciekawych proporcjach, gdyż z jednej strony jest bardziej elektronicznie i popowo - co słychać w większości z numerów na albumie, ale z drugiej strony jest też i mroczniej - tym razem głównie w warstwie wokalnej, ale też i w tekstach. Efektem jest ciężka, chwilami naprawdę ciężka muzyka, która jednocześnie ucieka od rockowej postaci na rzecz elektronicznych klimatów – ucieka skutecznie. Choć Imagine Dragons nigdy nie byli w 100% rockowym bandem, to tym razem wydaje się być to akcentowane jeszcze bardziej, niż dotąd. I jest to ciekawy pomysł, który w jakiejś mierze wyznacza najprawdopodobniej nowy etap w twórczości formacji.
Dan Reynolds śpiewa tu swoim jakże charakterystycznym głosem, ale też i samym sposobem wyrażania słów i emocji, o walce. Walce o siebie, swoją przyszłość, czasami życie, ale też i chociażby miłość, poczucie wartości, czy też o człowieczeństwo. To ciekawe, bardzo poetyckie i opatrzone wieloma metaforami teksty - znów podane w charakterystyczny dla tego bandu sposób, gdzie zazwyczaj przebojowy refren poprzedza coś na kształt równie mocnego, dozującego emocje wstępu.
I mamy tu naprawdę wiele dobrej muzyki, by wspomnieć o otwierającym cały album, dobrze nam już znanym, singlowym, ubranym w zaskakujące brzmienia, przebojowym kawałku "WAKE UP"; kolejno o zdecydowanie łagodniejszym, z pewnością bardziej popowym, klimatycznym utworze o tytule "NICE TO MEET YOU"; dalej o już będącej wielkim przebojem, bardzo dynamicznej, tętniącej mocnym rytmem i świetnie wykonanej kompozycji "EYES CLOSED"; czy też o ubranym w nieco bardziej lekkie rytmy, ciekawie zaaranżowanym, zaskakującym przestrzennością brzmienia w końcówce - świetnym numerze pt. "IN YOUR CORNER".
Warto wyróżnić tu w szczególny sposób także równie dobrze nam już znany, dosyć mroczny w swej tekstowej wymowie i przede wszystkim podany - tak na polu muzyki, jak i wokalu, w bardzo charakterny sposób - znakomity utwór "GODS' DON'T PRAY"; kolejno będącą wielką porcją zaskakujących dźwięków, brzmień i form, świetnie wykonaną i mającą w sobie to „coś” - kompozycję pt. "KID"; jak i wreszcie zamykający cały album, spokojniejszy, balladowy, ale też i nabierający mocy wraz z końcowymi fragmentami rozbrzmienia - świetnie zaśpiewany kawałek o tytule "FIRE IN THESE HILLS".
Jest ciekawie, jest być może nieco inaczej (czytaj: odważniej) na polu brzmienia, jak i wreszcie jest pięknie. To kolejna udana, dopracowana w każdym względzie, będąca już wielce popularną odsłona twórczości zespołu Imagine Dragons, która w znakomity sposób łączy przebojowość z mimo wszystko dużą dawką muzycznego artyzmu. Oczywiście pojawiają się głosy, że jest za mało rockowo, czy też za bardzo popowo i za bardzo elektronicznie - bądź na odwrót. Jednakże taką jest dziś muzyka tego bandu, który może pozwolić sobie na pewne eksperymenty i wyznaczanie nowych, muzycznych ścieżek rozwoju. Bo Imagine Dragons wciąż się rozwija, co widać zwłaszcza w porównaniu do pierwszych albumów tego bandu.
„Loom”, to płyta dobra, ciekawa, wielobarwna w swej brzmieniowej różnorodności, ale też i chyba niezwykle ważna dla zespołu Imagine Dragons, który już nic nie musi, a jedynie tylko może. I Ci panowie pięknie korzystają tu z tego przywileju. Polecam.
Lista utworów:
1. Wake Up
2. Nice To Meet You
3. Eyes Closed
4. Take Me To The Beach
5. In Your Corner
6. God’s Don’t Pray
7. Don’t Forget Me
8. Kid
9. Fire In These Hills