Nasza recenzja

Kaprysy

Chyba nikt nie przypuszczał przed czterema laty, że oto ta nieśmiała dziewczyna o artystycznym pseudonimie Sanah stanie się królową polskiego popu, której to królowanie z roku na rok będzie tylko i wyłącznie rosło w siłę. Tak się jednak stało, gdy kolejne albumy i kolejne koncertowe trasy uczyniły z Zuzanny gwiazdę wielkiego formatu, której piosenki znają, nucą i kochają miliony Polaków. Dziś mamy przyjemność poznać kolejną, czwartą już płytę Sanah pt. „Kaprysy”, która znów zawładnęła sercami słuchaczy i która kolejny raz potwierdza to, że mamy do czynienia z artystką w pełni świadomą tego, jaką muzykę chce tworzyć.

Album ten ukazał się w dwóch wersjach - podstawowej, liczącej trzynaście premierowych kompozycji, jak i w wersji deluxe, wzbogaconej o siedem kolejnych utworów - tak pełnowymiarowych piosenek, jak i kilka instrumentalnych impresji. Ja mam przyjemność opowiedzieć wam o tej drugiej wersji płyty, która oprócz samej muzyki oferuje również piękne dla oka i niezwykle efektowne wydanie albumu, gdzie mamy chociażby wspaniałą, fotograficzną sesję Sanah.

Wracając do samej muzyki - mamy tu kolejne spotkanie z nowoczesnym popem, gdzie jednocześnie znajdziemy elementy folku, poezji śpiewanej, czy też tanecznych, elektronicznych rytmów. I można zgodzić się z opisem tego wydawnictwa, że stanowi ono sobą coś na kształt przekroju wszystkich dotychczasowych, muzycznych wcieleń Sanah, oferując coś dla wzruszenia serca, coś dla rozbawienia duszy, ale też i wiele do tego, by cieszyć się przyjemnością ładnych melodii i chwytliwym rytmem. Ogólnie można też powiedzieć, że idealnie wypośrodkowano tu brzmienie stricte elektroniczne, jak i to z udziałem żywych instrumentów, by wspomnieć choćby o zawsze pięknych dźwiękach skrzypiec. Całości dzieła dopełniają dobre aranże, które czynią każdy z utworów innym, ale też i zawsze interesującym.

Wokalnie jest dobrze, gdy kolejny raz możemy usłyszeć łagodny, melancholijny, niezmiennie dziewczęcy głos Zuzanny, która oczywiście śpiewa dziś lepiej technicznie, co jest zasługą nabytego doświadczenia. Co ciekawe, tym razem mamy tu również wiele chórków, które w świetny sposób łączą się ze śpiewem Sanah, czyniąc go jeszcze ciekawszym. Co do warstwy tekstowej, to mamy tu zabawę polskim słowem, która przekłada się na bardzo współczesne nam, czasami zabawne, czasami poruszające, jak i tym razem oscylujące mocno wokół natury, teksty o miłości, rozczarowaniach, radościach ze zwykłych rzeczy oraz pozwalaniu sobie na tytułowe, jakże przyjemne, dostępne dla każdego z nas, kaprysy.

I w zasadzie można by powiedzieć o każdej z zawartych tu pełnowymiarowych kompozycji to, że już jest, bądź też może się stać mniejszym lub większym przebojem. Ot, wystarczy wspomnieć chociażby o tętniącej przyjemnym rytmem, idealnie wprowadzającej nas w klimat płyty, świetnie wykonanej piosence pt. "SAD"; kolejno o znanym nam już świetnie z radiowych rozgłośni, pięknie zaaranżowanym, przebojowym numerze "HIP HIP HURA!"; dalej o mającym w sobie coś z magii R'n'B, przyjemnie kołyszącym, opatrzonym ciekawym teksem utworze pt. "MIŁOŚĆ JEST ŚLEPA"; następnie o skazanym na wielką popularność, z jednej strony dostojnym, z drugiej zaś bardzo nowocześnie popowym, na wpół balladowym kawałku "ŚRUBKA"; czy też choćby o folkowej, pięknie brzmiącej, wykonanej wspólnie z chórkiem, świetnej kompozycji o tytule "WIŚTA WIO!".

Nie sposób nie wspomnieć tu także o już wielce popularnej, bardzo dobrze i zarazem trochę zaskakująco zaśpiewanej przez Sanah, poruszającej tekstem piosence pt. "BYŁO, MINĘŁO"; dalej o lekkim, zabawnym, ubranym w śpiewne jodłowanie, jakże folkowo tanecznym kawałku "FAFARAFA"; kolejno o równie ironicznym, ale już nieco bardziej stonowanym, świetnie wykonanym utworze "SPIETRUSZAM"; następnie o początkowo spokojnej, ale z czasem nabierającej popowej i elektronicznej mocy - miłosnej balladzie "O MIŁOŚCI"; czy też wreszcie o elektronicznym, chwilami wręcz ocierającym się o muzyczne techno, zaskakującym w każdym calu brzmienia, mającym w sobie coś wzniosłego i wykonanym wraz chórem - numerze pt. "MIAŁAM TAKI KAPRYS".

W jakiejś mierze album ten był skazany na sukces na długo przed swoją premierą – choćby z uwagi na samą popularność Sanah i to, że dziś każda jej piosenka jest czymś, na co czekają tysiące, jeśli nie miliony słuchaczy w naszym kraju. Jednakże sukces ten jest zasłużonym również pod względem stricte muzycznym, bo mamy tu naprawdę dobre, przebojowe, zróżnicowane względem siebie i pomysłowe w swych aranżach piosenki, która są ciekawe, przyjemne, zapadające w pamięci na długi czas.

I choć być może muzyka Sanah nie jest tą moją w 100%, to jednak bardzo doceniam to, w jak lekki i łatwy sposób przychodzi jej tworzenia kolejnych, udanych i przebojowych płyt, z których tez i każda ma swoją własną, wyjątkową duszę. I tak samo jest z tymi folkowymi „Kaprysami”, które w ten obecny, letni czas smakują naprawdę dobrze.

Jeśli kochacie muzykę Sanah i ją samą, to nie muszę przekonywać was do sięgnięcia po tę płytę. Jeśli jednak wciąż się wahacie, to powiem wam tylko tych kilka słów – warto dla muzycznego widowiska, którym niewątpliwie jest ta płyta pod każdym względem. Polecam.

Lista utworów:

1. Intrada
2. Sad
3. Talenty i mankamenty
4. hip hip hura!
5. Nimbostratus
6. Kaprys gis-moll
7. Miłość jest ślepa
8. Śrubka
9. Wiśta wio!
10. Arco
11. Mleczna droga
12. było, minęło
13. Fafarafa
14. Pańskie łzy to woda
15. Spietruszam
16. O miłości
17. Do kiedy jestem
18. Słodkiego miłego życzę
19. Miałam taki kaprys!!!
20. Coda

Komentarze: