Nasza recenzja

Berserker

Amon Amarth jest jednym z tych zespołów, które u progu swej kariery opracowały skuteczną receptę na sukces i konsekwentnie się jej trzymają. Pochodząca ze Szwecji formacja ponad ćwierć wieku temu uznała, że będzie serwować swym fanom melodyjny death metal okraszony tekstami o tematyce związanej z Wikingami. Wydawać by się mogło, że ta formuła musi się kiedyś wyczerpać – ileż bowiem można tłuc te same motywy? Okazuje się jednak, że gdy chodzi o Wikingów, to można to robić w nieskończoność, a i tak nie znudzi się to zarówno fanom, jak i samym muzykom, czego najnowszym dowodem jest wydany wiosną jedenasty album Amon Amarth, zatytułowany „Berserker”.

Choć można było się spodziewać, że na tym krążku nie znajdziemy nic, czego Szwedzi jeszcze nam nie zaserwowali przez ostatnie dwie dekady – to jednak już początek płyty może wprawić słuchacza w lekką konsternację. Po raz pierwszy w historii zespołu album otwiera akustyczne intro (da się w nim wyłapać pewne nawiązanie do numeru „Battery” Metalliki), które szybko jednak przechodzi w klasyczne dla Amon Amarth ciężkie, acz melodyjne dudnienie kawałka „Fafner’s Gold” – w najbliższym czasie prawdopodobnie stanie się on obowiązkowym punktem w secie każdego koncertu grupy. Tu i ówdzie da się również usłyszeć inspiracje twórczością Iron Maiden – choćby w kawałkach „Mjölner, Hammer Of Thor” i „Raven's Flight”, w których gitarzyści Olavi Mikkonen i Johan Söderberg toczą pojedynki na solówki w sposób, do jakiego przyzwyczaili nas ich koledzy po fachu spod znaku Żelaznej Dziewicy. Z kolei w numerze „Ironside” mamy fragment, gdy wokalista Johan Hegg porzuca na chwilę charakterystyczny dla siebie growl, by przez chwilę śpiewać swym… czystym głosem. Wypada to całkiem interesująco!

Ciekawie brzmi także kawałek „When Once Again We Set Set Our Sails”, w którym melodyjny death metal spotyka się z riffami przywodzącymi na myśl kompozycje z lat 70-tych (umiejscowione gdzieś pomiędzy Thin Lizzy a Saxonem). Warto zwrócić uwagę również na zamykający album, niemal 7-minutowy numer „Into The Dark”, który – oprawiony w mroczne, fortepianowo-skrzypcowe intro i outro (brzmi trochę jak fragment soundtracku do „Gry o Tron”!) – aż kipi od emocji. W pozostałych utworach nowinek próżno już szukać, jednak z pewnością w głowie każdego słuchacza zostanie przynajmniej na kilka dni krwisty riff z „Crack the Sky” czy poruszająca historia opowiedziana w „The Berserker At Stamford Bridge”, a „Wings of Eagles” niejednego potencjalnego berserka zmotywuje do udania się na siłownię, by w razie zmartwychwstania Ragnara Lodbroka nadążyć za nim podczas kolejnego najazdu na Anglię.

Prób zaskoczenia fanów czymś nowym nie ma zatem wiele – jednak czy ktokolwiek tak naprawdę oczekiwał od Amon Amarth czegoś innego, niż kolejnej porcji metalowych opowieści o nieustraszonych wojownikach z północy, ich wierzeniach czy egzystencjalnych rozterkach? Jeden z gitarzystów grupy, Olavi Mikkonen, powiedział mi w wywiadzie przeprowadzonym przy okazji premiery poprzedniego krążka „Jomsviking”, że śpiewanie o Wikingach członków zespołu naprawdę kręci i nie wyobraża sobie, by kiedykolwiek mieli sięgnąć po inną tematykę. „Berserker” pokazuje, że słowa Olaviego pozostają w mocy – czuć, że mimo upływu 21 lat od premiery debiutanckiej płyty, w muzykach Amon Amarth pasja do muzycznych wypraw do średniowiecznej Skandynawii wciąż nie zgasła. Nie wierzycie? Zarezerwujcie sobie godzinę i sprawdźcie sami!

Amon Amarth – „Berserker”
Premiera: 3 maja 2019
Wydawca: Metal Blade Records/Sony Music

Tracklista:
1. Fafner's Gold
2. Crack the Sky
3. Mjölner, Hammer of Thor
4. Shield Wall
5. Valkyria
6. Raven's Flight
7. Ironside
8. The Berserker at Stamford Bridge
9. When Once Again We Can Set Our Sails
10. Skoll and Hati
11. Wings of Eagles
12. Into the Dark

Komentarze:

Zobacz również: