Fani i miłośnicy twórczości Raya Wilsona, należą bez wątpienia do jednych z największych muzycznych szczęśliwców na świecie. Oto bowiem nie dość, że mogą podziwiać wspaniałego wokalistę, instrumentalistę, kompozytora, autora tekstów i do tego przesympatycznego człowieka w osobie Raya, to jeszcze ten funduje im płytę za płytą. Nie minęło bowiem nawet pół roku od premiery poprzedniego krążka szkockiego artysty, a oto teraz do sklepów płytowych trafia kolejny jego album - "Makes Me Think Of Home", na którym to znajdziemy 10 zupełnie nowych kompozycji, utrzymanych w rockowo-popowym klimacie, z lekką domieszką zawsze obecnego u tego artysty - bluesa...
Poprzednia płyta Ray'a Wilsona - "Song For A Friend", okazała się wielkim sukcesem i zyskała ogromną popularność i uznanie u publiczności, jak i również wśród krytyków muzycznych. Ten niezwykle osobisty, emocjonalny i akustyczny album ukazał spokojniejszą i bardziej melancholijną twarz szkockiego artysty, której to poznanie było naprawdę wielką przyjemnością. Teraz przyszedł czas na zdecydowanie bardziej elektryczne, żywiołowe i rockowe granie, i takie też usłyszymy na najnowszym krążku Raya, choć nie zabraknie tu również i emocjonalnych ballad. To swoisty powrót do przeszłości w jak najlepszym znaczeniu tego słowa, przywołujący skojarzenia i wspomnienia odnośnie nie tylko dawniejszych solowych albumów artysty, ale także i jego wieloletniej współpracy z formacjami Stiltskin i Genesis. Innymi słowy rzecz ujmując - to muzyka Raya Wilsona w 100%, którą pokochały i kochają miliony fanów na całym świecie.
Dziesięć kawałków, wśród których znajdziemy zarówno mocniejsze i energiczniejsze kompozycje, jak i spokojne i emocjonalne ballady, które w mym mniemaniu są znakiem rozpoznawczym Szkota. Muzycznie nie zabrakło tu elektrycznych gitar, i świetnego basu, energetycznej perkusji, czy też miłej niespodzianki w postaci pianina i saksofonu, choć co by nie rzec, prym wiedzie nadal gitara klasyczna (jak i również akustyczna) w rekach samego Raya. który raz jeszcze potwierdza fakt, że jest naprawdę doskonałym gitarzystą. Wokalnie jest jak zawsze - czyli świetnie, co jest zasługą tego jakże charakterystycznego, lekko zachrypniętego i przepełnionego emocjami głosu Szkota. Ciekawie prezentują się również aranże tych utworów, które niejednokrotnie bardzo zaskakują, m.in. poprzez nagłą zmianę klimatu, tempa, temperatury mniej więcej gdzieś w połowie trwania danego kawałka, co zawsze jest czymś intrygującym i godnym pochwały. Świetni instrumentaliści, dobre chórki, genialny lider, pomysłowe i nieszablonowe aranże - oto zestaw jaki znajdziemy na tej płycie, której słucha się naprawdę z wielką przyjemnością i ciekawością tego, co będzie dalej...
Ważną część tego albumu stanowią teksty zawartych tu kompozycji. Oczywiście, są one zasługą Raya, co chyba nie powinno nikogo dziwić. To muzyczne opowieści o przewrotności naszej ludzkiej natury, gdzie to z jednej strony wolimy być wolni i niezależni nie tyle z wyboru, ile z obawy przed odtrąceniem i samotnością... To także historie o ludzkiej odmienności, różnorodności i pięknu akceptacji przez nas samych siebie takimi, jacy jesteśmy... Miłość, przyjaźń, zaufanie, piękno świata, wartość życia, ale także i odchodzenie, pustka, samotność - te wszystkie ważne kwestie odnajdziemy w tych słowach, które to wspólnie składają się na ten bardzo barwny obraz ludzkiego istnienia, jaki to rysuje tu przed nami Ray Wilson. Co istotne, na płycie tej został zachowany balans pomiędzy pozytywnymi emocjami, a tymi natury bardziej smutnej i przejmującej, co w kontekście nadchodzących, jesiennych dni, wydaje się bardzo dobrym pomysłem...
Czas na to, co muzyczne tygrysy lubią najbardziej, a więc bliższe przyjrzenie się utworom na albumie "Makes Me Think Of Home". I tak oto naszą przygodę z tą płytą rozpoczynamy od dźwięków "They Never Should Have Sent You Roses", czyli pogodnego, radosnego i dość energetycznego kawałka ze świetnym i wpadającym w ucho refrenem. Kolejna propozycja od Ray'a Wilsona, nosi tytuł "The Next Life", i stanowi bardzo gitarową, mocną i świetnie zaaranżowaną balladę rockową, która z każdym kolejnym dźwiękiem nabiera siły i rozpędu, a dodatkowego smaczku dodaje jej świetny saksofon. Trzeci kawałek na albumie - "Tennessee Mountain", to ponowne królestwo gitary akustycznej, choć w drugiej części ustępujące miejsca elektronice. Muzycznie - świetny rockowo-popowy utwór z pokaźną porcją dobrej energii, która niemalże każe ruszyć nasze cztery litery i dać się porwać do tańca. Następna kompozycja - "Worship The Sun", nieco tonuje te taneczne zapędy, a czyni to za sprawą mocnego i poruszającego tekstu, emocjonalnego wokalu Raya, ale także i zdecydowanie spokojniejszych rockowych dźwięków.
Utwór tytułowy albumu - "Makes Me Think Of Home" - to w moim przekonaniu najlepszy kawałek na całej płycie, najbardziej zaskakujący aranżacyjnie, zróżnicowany pod względem kompozycyjnym, niosący sobą co chwilę jakąś niespodziankę, a do tego zaśpiewany po prostu fenomenalnie przez Ray'a Wilsona, który porusza tutaj swoim głosem każdą cząstkę naszej duszy... Z kolei numer sześć na albumie to "Amen To That ", i można o nim powiedzieć, że stanowi on absolutny solowy popis szkockiego artysty, który przy akompaniamencie gitary czaruje głosem, w tym przyjemnym i pogodnym kawałku... :) Następna pozycja jakiej przychodzi nam tu wysłuchać, nosi tytuł "Anyone Out There", i kontynuuje ona ten świetny rockowo-bluesowy klimat swojej poprzedniczki, choć w końcowej fazie przechodzi w bardziej rozbudowany utwór, w którym pojawiają się m.in. dźwięki saksofonu...:) Kolejny kawałek, "Don't Wait For Me", stanowi bardzo poruszającą, wzruszającą i emocjonującą balladę, która na długo pozostaje w naszej głowie, a zwłaszcza tytułowe słowa jej refrenu... Zdecydowanie bardziej optymistyczne i pogodne emocje czekają na nas przy dźwiękach utworu "Calvin And Hobbes", który zachwyca refrenem i świetnym wokalem, a także ciekawym aranżem. Ostatnią kompozycją na albumie jest utwór "The Spirit", i stanowi on niezwykle przebojową, gitarową, utrzymaną w iście westernowskim stylu propozycję, która od razu wprawia w świetny nastrój... - świetny kawałek!
Najnowszy album Raya Wilsona należy uznać za płytę ze wszech miar udaną, która to z pewnością dostarczy wszystkim miłośnikom twórczości tego artysty, wielu niezapomnianych wrażeń. Świetne kompozycje, doskonały warsztat muzyków, jak zawsze genialny wokal Raya Wilsona, który czyni każdą z tych piosenek niezwykłą opowieścią o życiu... Z jednej strony jest to album zupełnie różny od poprzedniego krążka, z drugiej zaś, przynajmniej w kilku utworach, kontynuujący tę samą ścieżkę klimatyczną, co mi akurat bardzo odpowiada. Cóż więcej mówić, aniżeli stwierdzić że mamy tu solidną porcję dobrego rocka, którego nigdy za wiele. Polecam zatem sięgnięcie po album "Makes Me Think Of Home" każdemu, kto tylko ma ochotę na pokaźną dawkę prawdziwej muzyki z duszą...
Lista utworów:
1. They Never Should Have Sent You Roses
2. The Next Life
3. Tennessee Mountain
4. Worship The Sun
5. Makes Me Think Of Home
6. Amen To That
7. Anyone Out There
8. Don't Wait For Me
9. Calvin And Hobbes
10. The Spirit